niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział II

~~§~~
Szokujące wieści często prowadzą do porządnego stanu oszołomienia. Chyba każdy o tym wie. Nic więc dziwnego, że Marco nadal nie umiał otrząsnąć się po tym jednym, krótkim zdaniu wypowiedzianym przez jego kuzynkę. Jakim cudem?
Stał teraz w kuchni parząc zieloną herbatę dla jednej z najważniejszych dziewczyn w jego życiu i przetrawiał to, co usłyszał kilkanaście minut temu. Czy aby na pewno nie padł ofierze kolejnego kawału z jej strony? Niemożliwe. Nigdy nie żartowali z takich tematów. To zbyt poważne, szczególnie jeśli chodzi o dziewczynę, która nie ma partnera.
Wziął kubek z parującym napojem w dłonie, po czym przeszedł do salonu. Podał naczynie brunetce ledwo znosząc jej stan i usiadł obok. Zaczął bawić się palcami nie do końca wiedząc, jak podjąć temat. Nigdy nie był w takiej sytuacji, a to z pewnością delikatna sprawa.
Kedro spojrzała na niego zapuchniętymi oczami, a w kącikach jej ust zakręcił się lekki uśmiech, który jednak nigdy nie wyszedł na światło dzienne.
- Dziękuję - szepnęła pociągając spory łyk. Ciepło od razu rozeszło się po jej ciele poprawiając samopoczucie. O wiele lepiej.
- Larry, jak to się stało? - spytał Reus patrząc na nią ze współczuciem. Nigdy nie życzył jej takiego losu.
Brunetka westchnęła i pokręciła głową. Ten temat zdecydowanie nie przychodził jej łatwo. Chciała o tym zapomnieć, mieć tą rozmowę już za sobą. Ale najpierw trzeba było ją odbyć.
- Od ponad dwóch lat nie miałaś chłopaka. Myślałem, że wiesz... nie bawisz się w to - mruknął blondyn zaciskając dłonie w pięści.

środa, 26 listopada 2014

Rozdział I

~~~§~~~
Bezradność w niektórych sytuacjach jest nie do zniesienia. Człowiek chciałby cofnąć czas, nie dopuścić do zaistniałych wydarzeń, jednak doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że tak się nie da.
Niektórzy wstają i z podniesioną głową idą naprzód mówiąc, że trzeba ponieść konsekwencje swoich czynów. Inni szukają wsparcia wśród bliskich. Każdy chce sobie poradzić na swój sposób. Pytanie tylko, czy naprawdę daje radę uporać się ze swoim problemem.
Młoda Larry siedziała pod ścianą w swoim mieszkaniu płacząc. Słone łzy spływały jej po rękach, kolana trzęsły się niemiłosiernie, gęsia skórka pojawiła na ciele pomimo grubego swetra zarzuconego na plecy. Co powinna zrobić?
Wzięła głęboki wdech, wypuściła powietrze szczękając zębami i powoli wstała. Podniosła test ciążowy, jeszcze raz zerknęła na wynik, żeby sprawdzić, czy aby na pewno wyobraźnia nie płata jej figli. Nic z tego. Pozytywnie. Bynajmniej nie dla niej.
Wyrzuciła przedmiot do kosza na śmieci, zgarnęła kluczyki od samochodu z komody w sypialni, po czym wybiegła z mieszkania. Już wiedziała, co musi zrobić. Pojechać do Marco, on z pewnością jej pomoże.

piątek, 21 listopada 2014

Prolog

~~~§~~~
Nie wszystko w życiu układa się po naszej myśli. Czasami jest źle, innym razem dobrze. Nieraz zdarzają się kłótnie i porażki, później sukcesy i godzenie. Słowa wyrażające uczucia, dające nadzieję, szczęście. Tak właśnie powinno wyglądać nasze życie, pełne wzlotów i upadków, chwil niepewności. Jednak zdarzają się sytuacje, kiedy całość nas zwyczajnie przerasta.
Dwudziestodwuletnia Larry Kedro do tej pory cieszyła się każdą chwilą. Miała najlepszego na świecie kuzyna Marco, zawodnika dortmundzkiego klubu, z którym uwielbiała się wygłupiać. Znali się niemal od urodzenia, kochali jak rodzeństwo. Szczerze mówiąc dziewczynę zupełnie nie interesowała piłka nożna, z Borussi znała tylko jednego zawodnika i jakoś nie spieszyło jej się do zakolegowania z resztą. Reus w zupełności wystarczał. Do tego wszystkiego dochodziła jej przyjaciółka Sarah. Sporo imprezowały, często wyjeżdżały poza miasto do małego domku nad jeziorem. Kochały to miejsce, jak i chwile spędzone przy ognisku z gitarą. Taki harcerski nastrój momentalnie poprawiał im humor.
Młoda niemka nie miała na co narzekać. Od śmierci rodziców wszystko układało się po jej myśli.  Wspaniali przyjaciele, szczęście sprzyjające w wielu sytuacjach.
Każdy mógł mieć o niej takie zdanie: dziewczyna bez problemów.
Aż do teraz.