~~~§~~~
Bezradność w niektórych sytuacjach
jest nie do zniesienia. Człowiek chciałby cofnąć czas, nie dopuścić do
zaistniałych wydarzeń, jednak doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że
tak się nie da.
Niektórzy
wstają i z podniesioną głową idą naprzód mówiąc, że trzeba ponieść
konsekwencje swoich czynów. Inni szukają wsparcia wśród bliskich. Każdy
chce sobie poradzić na swój sposób. Pytanie tylko, czy naprawdę daje
radę uporać się ze swoim problemem.
Młoda
Larry siedziała pod ścianą w swoim mieszkaniu płacząc. Słone łzy
spływały jej po rękach, kolana trzęsły się niemiłosiernie, gęsia skórka
pojawiła na ciele pomimo grubego swetra zarzuconego na plecy. Co powinna
zrobić?
Wzięła głęboki
wdech, wypuściła powietrze szczękając zębami i powoli wstała. Podniosła
test ciążowy, jeszcze raz zerknęła na wynik, żeby sprawdzić, czy aby na
pewno wyobraźnia nie płata jej figli. Nic z tego. Pozytywnie. Bynajmniej
nie dla niej.
Wyrzuciła
przedmiot do kosza na śmieci, zgarnęła kluczyki od samochodu z komody w
sypialni, po czym wybiegła z mieszkania. Już wiedziała, co musi zrobić.
Pojechać do Marco, on z pewnością jej pomoże.
Wsiadła
do auta, rzuciła komórkę, którą miała w kieszeni na siedzenie pasażera,
po czym odpaliła silnik. Chwilę później była już w drodze do domu
swojego kuzyna. W myślach przeklinała dzień sprzed miesiąca, kiedy to
wszystko się stało. Doskonale pamiętała każdy szczegół i niczego nie
żałowała. Aż do chwili, gdy zdała sobie sprawę z faktu, iż może być w
ciąży.
Kolejne łzy spłynęły w dół na te wspomnienia. Jak widać impreza z Sarą wcale nie była taka udana.
Ciemne
niebo pokrywały jasno świecące gwiazdy, kiedy dwudziestodwuletnie
dziewczyny weszły do klubu. Uśmiechnęły się na widok bawiących ludzi.
Wiedziały, że to będzie niezapomniana noc, musiała taka być. W końcu
Sarah świętowała swoje urodziny.
Na
środku parkietu tańczyło sporo osób ocierając się o siebie. Pod
ścianami stali faceci zaczepiający każdą śliczną dziewczynę przechodzącą
obok nich. Larry nie mogła uwierzyć, że znalazła się w takim miejscu.
Ale już nie było odwrotu, musiała pokazać, na co ją stać. Wcześniej
chodziły na imprezy, ale do klubów bez alkoholu i ze znajomymi ze
szkoły. Jeszcze nigdy nie odważyły się przyjść same. Aż do dzisiaj.
Podeszły do barmana i zamówiły po drinku. Usiadły na krzesłach, duszkiem wypiły napój, po czym uśmiechnęły się do siebie.
- Widzisz tego tam? - spytała Sarah wskazując palcem na osobę stojącą za plecami Larry.
Dziewczyna
odwróciła się, a jej wzrok padł na bardzo przystojnego szatyna,
siedzącego przy stoliku z niewiele ustępującym mu urodą chłopakiem.
- O którego Ci chodzi? - zapytała brunetka ponownie patrząc na przyjaciółkę.
- Ten po lewo, ciemniejsze włosy. - odparła nadal im się przyglądając. Chodziło o szatyna.
- Widziałam. - mruknęła panna Kedro.
- Niezłe ciacho. Ale nie mam szans. - stwierdziła blondyna wzdychając. - Za to jego kolega... też niczego sobie.
W jej oczach ponownie rozbłysły iskierki podniecenia. Ocho, zaczyna się!
- W każdym bądź razie mnie w to nie mieszaj. - powiedziała Larry odgarniając zaplątane kosmyki włosów z twarzy.
- Oj nie bądź taka! - pisnęła blondynka łapiąc towarzyszkę za dłonie.
- Sarah, nie! Mówiłam Ci, jakoś nie mam ochoty... - zaczęła Niemka wywracając oczami.
-
Okej, zluzuj. W takim razie idę z nim pogadać, a ty siedź tu z
barmanem. - odparła wskazując otyłego mężczyznę podającego alkohol.
Larry
patrzyła na przyjaciółkę zmierzającą w stronę chłopaków i musiała
przyznać, że fajnie byłoby z którymś z nich zatańczyć. Nie marzyła o
wspaniałym szatynie, wiedziała, że ktoś taki jak on nawet na nią nie
spojrzy. Ale jego kolega naprawdę prezentował się niewiele gorzej.
Niespodziewanie
ciemne oczy przystojnego chłopaka zwróciły się w jej stronę, a ona czym
prędzej odwróciła wzrok. Próbowała ukryć rumieńce pod pasmami włosów,
kiedy poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
-
Cześć, twoja przyjaciółka mówiła, że jesteś lekko... nieśmiała. - męski
głos dochodzący zza jej pleców był naprawdę niesamowity. Taki delikatny
i zadziorny zarazem.
Brunetka
spojrzała na jego właściciela i zamarła. Miała wrażenie, że jej serce
zaraz wyskoczy, a oczy wylecą z orbit. Stał przed nią owy chłopak, który jeszcze chwilę temu siedział przy stoliku.
- Mario jestem. - odparł wystawiając rękę.
-
Larry. - dzwudziestodwulatka uścisnęła dłoń towarzysza. Za wszelką cenę
chciała opanować swój trzęsący się w takich sytuacjach głos i jakimś
cudem udało jej się to.
-
Ładne imię. Takie niespotykane. - stwierdziłz uśmiechem. W
jego policzkach pojawiły się dołeczki, które dziewczyna tak bardzo
kochała. Były po prostu urocze.
- Dziękuję. - brunetka odwzajemniła uśmiech.
Mario
powoli przesunął rękę wzdłuż jej ramienia aż po dłoń, czemu towarzyszył
bardzo przyjemny dreszcz. Zacisnął palce na skórze młodej kobiety
wpatrując się w jej czekoladowe oczy.
- Zatańczysz? - spytał unosząc nonszalancko brwi ku górze.
- T-tak. - odpowiedziała Laurence oszołomiona. Czy on właśnie ją podrywał?
Przeszli
przez parkiet stając kilka metrów od Sary i przyjaciela szatyna, którzy
bawili się w najlepsze, po czym sami zaczęli skakać w rytm głośnej
muzyki. Mario złapał dziewczynę w tali i przyciągnął bliżej siebie tak,
że teraz ocierali się ciałami. Bardzo przyjemne uczucie. Jego dłonie
powoli zjeżdżały niżej, aż znalazły się zdecydowanie za bardzo na
południe. Larry lekko przerażona spojrzała na przyjaciółkę. Zorientowała
się, że ręce blondyna spoczywają w tym samym miejscu i dopiero wtedy
się uspokoiła. Czyli to normalne.
Po
godzinie zabawy zrobili sobie przerwę na drinka. Usiedli razem przy
barze zamawiając alkohol. Gdy brunetka zdążyła wypić połowę zawartości
swojej szklanki, obok usiadł towarzysz Mario.
-
Raz whisky proszę! - krzyknął, po czym odwrócił się w stronę Kedro. -
Widzę, że poznałaś już mojego... znajomego. - wyszczerzył się w kierunku
Götze. - Erik jestem.
- Larry, miło mi. - przywitanie blondyna przyszło jej z o wiele większą łatwością.
Barman
postawił przed nim szklankę do połowy wypełnioną złotym płynem. Chłopak
duszkiem wypił to, co znajdowało się w środku, odstawił naczynie na
blat, po czym z uśmiechem spojrzał na Niemkę.
Powoli przysunął się do niej, położył głowę na jej ramieniu i wyszeptał wprost do ucha dziewczyny:
- Uważaj na niego. Czasami potrafi być nieobliczalny. - złożył na jej policzku pocałunek i czym prędzej odszedł do Sary.
Laurence
spojrzała na Mario, który piorunującym wzrokiem odprowadzał kolegę na
parkiet. Kiedy zauważył, że dwudziestodwulatka mu się przygląda, na jego
twarzy od razu wykwitł uśmiech.
- Chcesz się przewietrzyć?! - zaproponował przekrzykując głośną muzykę.
Brunetka przytaknęła i razem wyszli z klubu. Götze objął ją w talii i przyciągnął do swojego boku. Szli w takiej pozycji kawałek, aż znaleźli się przed sporym budynkiem.
- Tutaj mieszkam. - oznajmił zadowolony. - Wejdziesz?
Dziewczynie
alkohol dawał się we znaki i nie do końca panowała nad tym, co robi.
Zacisnęła palce na dłoni szatyna i zaciągnęła go do środka. Stanęli w
przedpokoju uśmiechając się do siebie. Byli zwyczajnie oczarowani osobą
znajdującą się naprzeciwko.
-
Jesteś śliczna. - szepnął powoli przybliżając się do niej, aż zyskał
to, czego tak bardzo pragnął. Wpił się w jej wargi z delikatnością,
której nie posiadał żaden chłopak dotychczas ją całujący. Z każdą
sekundą przeradzała się ona w bardzo przyjemną brutalność. Kedro musiała
przyznać, że odpowiadał jej taki stan rzeczy. I to, co stało się
później, również.
Götze
powoli rozpiął zamek sukienki sprawdzając, czy ona tego chce, a kiedy
odpowiedziała mu włożeniem dłoni pod jego koszulkę, czym prędzej zsunął
ubranie z ciała dziewczyny. Błądził opuszkami palców po jej nagiej
skórze, aż podniecona do granic możliwości brunetka odepchnęła jego
dłonie i ściągnęła górną część garderoby piłkarza. Zaśmiał się. Wziął ją
na ręce, powoli zaniósł do sypialni i czym prędzej rzucił na usłane
pościelą łóżko. Sięgnął do rozporka spodni, co spotkało się z niemałym
rozczarowaniem. Zaciął się. Próbował go rozpiąć, ale nie mógł sobie
poradzić.
- Pieprzony suwak - zaklął pod nosem.
Tym razem to Larry zaniosła się cichym chichotem, następnie pospieszyła mu z pomocą. Kto by pomyślał? Kobiece ręce i ustąpił momentalnie.
- Ładnie to tak bluźnić? - chciała się z nim podroczyć, ale nie miała okazji.
Szatyn przyciągnął ją do siebie wpijając się w jej usta. Chciał wreszcie poczuć tą bliskość, jak najszybciej złączyć się z nią w jedność. Nie musiał czekać długo, szybko przeszli do rzeczy. Spędzili całą noc razem, ciesząc się swoją obecnością mimo bardzo krótkiej znajomości. Nie przejmowali się konsekwencjami tego czynu, ani tym, że to nigdy nie powinno się zdarzyć.
- Pieprzony suwak - zaklął pod nosem.
Tym razem to Larry zaniosła się cichym chichotem, następnie pospieszyła mu z pomocą. Kto by pomyślał? Kobiece ręce i ustąpił momentalnie.
- Ładnie to tak bluźnić? - chciała się z nim podroczyć, ale nie miała okazji.
Szatyn przyciągnął ją do siebie wpijając się w jej usta. Chciał wreszcie poczuć tą bliskość, jak najszybciej złączyć się z nią w jedność. Nie musiał czekać długo, szybko przeszli do rzeczy. Spędzili całą noc razem, ciesząc się swoją obecnością mimo bardzo krótkiej znajomości. Nie przejmowali się konsekwencjami tego czynu, ani tym, że to nigdy nie powinno się zdarzyć.
Larry
wysiadła z samochodu ocierając spływające łzy. Co za idiotyzm! Jak
mogła być aż tak głupia i pójść do łóżka z pierwszym lepszym
chłopakiem?! Nawet go nie znała! A teraz nosiła jego dziecko i sama
będzie musiała ponieść konsekwencje tej głupiej nocy. Czuła się jak
ostatnia dziwka, a to sprowadziło ją do jedynej możliwej decyzji. Od tej
pory koniec z takimi imprezami! Obiecała sobie, że już nigdy nie
ulegnie chłopakowi, którego zna krócej niż miesiąc. Bo później wychodzą z
tego same zmartwienia.
Stanęła
przed drzwiami domu kuzyna, po czym zadzwoniła dzwonkiem. Nie musiała
długo czekać. Kilka sekund później na progu pojawił się uroczy blondyn.
Jego twarz automatycznie pojaśniała na widok "siostry", jednak entuzjazm
zgasł dość szybko.
- Co
się stało? - spytał łapiąc ją w talii i przyciągając do swojego torsu.
Brunetka jeszcze bardziej się rozpłakała czując rozgrzane ciało chłopaka
pod palcami.
- Marco,
ja... - nie umiała skończyć. Zebrała w sobie całą odwagę, której
potrzebowała i wreszcie to powiedziała. - Jestem w ciąży.
Piłkarz
zamarł. Wszystkie jego mięśnie zesztywniały, a oczy przybrały wielkość
spodków do kawy. Czy aby na pewno się nie przesłyszał?
____________________
Jak widać przybywam z pierwszym rozdziałem i paroma wyjaśnieniami. Nie będzie trójkącika między Mario, Maco a główną bohaterką, ale mimo wszystko każdy z nich będzie gościł tu bardzo często. Rozdział nie jest zły, aczkolwiek mnie nie powala. Zresztą jak każde moje 'dzieło';))
Nie będę się rozpisywać, dziękuję za miłe słowa, a następny rozdział około poniedziałku/środy, z już bardziej widoczną modyfikacją. Przynajmniej mam taką nadzieję;* Zapraszam też do zakładki 'bohaterowie'.
To do zobaczenia i mam nadzieję, że się podoba;)
____________________
Jak widać przybywam z pierwszym rozdziałem i paroma wyjaśnieniami. Nie będzie trójkącika między Mario, Maco a główną bohaterką, ale mimo wszystko każdy z nich będzie gościł tu bardzo często. Rozdział nie jest zły, aczkolwiek mnie nie powala. Zresztą jak każde moje 'dzieło';))
Nie będę się rozpisywać, dziękuję za miłe słowa, a następny rozdział około poniedziałku/środy, z już bardziej widoczną modyfikacją. Przynajmniej mam taką nadzieję;* Zapraszam też do zakładki 'bohaterowie'.
To do zobaczenia i mam nadzieję, że się podoba;)
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńCzyli Larry jest w ciąży z Mario... No nieźle...
Jestem ciekawa jak zareaguję Marco na wieść kim jest ojciec nienarodzonego dziecka :)
Zaciekawiłaś mnie i z niecierpliwością czekam na następny!
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na kolejny rozdział!
Do następnego :*
MARIOOO :O
OdpowiedzUsuńON MNIE ZDRADZA!!! :C
Boże, jeszcze ona jest z nim w ciąży, nie wybaczę mu tego. Dostanie opieprz, jak wróci z treningu .___.
DOBRA XDDD
A tak serio, to podoba mi się ten rozdział :)
Jeszcze Pheobe w roli głównej *.* Uwielbiam ją <3
Jejku, dodawaj szybko kolejny, bo czuję, że się nieźle wciągnę w to opowiadanie (:
Buziaczki
xxx
Zakochałam się w twoim blogu z niecierpliwością czeka na drugi rozdział tej wspaniałej historii. Pozdrawiam srdecznie
OdpowiedzUsuńWpadłam i zostaję na dłużej! :D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko i bardzo mi się to podobało. :)
Oryginalny pomysł, bo Marco jest kuzynem, a nie partnerem głównej bohaterki. :)
Jeśli możesz to informuj mnie o nowych rozdziałach.
Czekam na nn. :3
Buziaki :*
Wiesz co, cieszę się niesamowicie, że mam ubezpieczenie zdrowotne, ponieważ kończąc czytać ten rozdział miałam wrażenie, że dostanę zawało. Ale nie bój się, żyję! (w sumie, tego komentarza by tu nie było, gdyby było inaczej)
OdpowiedzUsuńGdybyś pewnie nie skomentowała mojego bloga, nigdy bym tu nie trafiła. Teraz wiem, jaką wspaniałą historię bym ominęła! <3 Zaczyna się obiecująco, baaardzo obiecująco. Jestem bardzo ciekawa, jak też Marco zareaguje na to, że Larry jest w ciąży... na to, kto jest jego ojcem. Aczkolwiek znając życie, dziewczyna pewnie nic mu nie powie. Ale wszystko jakoś się ułoży, prawda? :) Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! <3
o jejku! Mario! :O Ona z nim.. jejku... fantastyczne! Ciekawe czy Marco dowie się kto jest ojcem, a czy Mario w ogóle dowie się, że będzie miał dziecko i jak to wszystko się potoczy.. To opowiadanie jest niesamowite, to dopiero pierwszy rozdział, a już się tak jaram i nie mogę doczekać next'a!;3 Gratuluję Ci serdecznie, takiego talentu do pisania. Pisz szybko, do następnego. :*
OdpowiedzUsuńExtraa rozdział!!! Czekam na nowy <3
OdpowiedzUsuń