~~§~~
Niesamowite ile radości może wnieść do naszego życia jedna osoba. Wspaniałe wydaje się również mocne przywiązywanie do niej, chęć, by już nigdy nas nie opuszczała. Pod górkę robi się dopiero kiedy chwilę po pierwszej pojawia się druga żeby mocno namieszać w naszej i tak już nienormalnej codzienności.W Dortmundzie zawsze było tłoczno, ale brunetka lubiła tą atmosferę. Kochała przemierzać mocno zaludnione uliczki, podziwiać piękno owego niemieckiego miasta. Potrafiła cieszyć się każdą spędzoną w nim chwilą, doceniać nawet najbłahsze zalety. W Stuttgarcie nigdy tego nie doświadczała, tam szukała jedynie negatywów, których, przynajmniej według niej było na pęczki.
Chłodny wiatr zrywał czapki z głów przechodniów, a ciemne chmury pokrywające niebo zwiastowały rzęsistą ulewę. Mimo wszystko dziewczyny nie miały najmniejszego zamiaru zrezygnować z piątkowego spaceru, który powoli chylił się ku końcowi.
- Czyli co, za tydzień nocka w domku nad jeziorkiem? - spytała Sarah z uśmiechem. Delikatnie uniosła głowę, by przekonać przyjaciółkę do tej propozycji. Nie wiedziała, że tak daje to tyle, co nic.
- A Erik serio musi z nami jechać?
Larry była wyraźnie niezadowolona z takiego obrotu sprawy. Wolała spędzić ten czas jak dawniej, jedynie z roześmianą blondynką, ogniskiem i masą upieczonych pianek. Oczywiście ta opcja nawet nie wchodziła w grę.
- Erik, Mario, ty i ja. Żadnych zmian kochana! - odparła Hiszpanka dotykając delikatnie ramienia przyszłej matki. Chciała pokazać, że życie stoi przed nią otworem i tak naprawdę jedna wpadka może przynieść więcej dobrego, niż złego.
- Skoro tego chcesz.
Marissol uśmiechnęła się promiennie.
- Dokładnie tego pragnę - stwierdziła puszczając oczko. Spojrzała przelotnie na zegarek, po czym wytrzeszczyła oczy. - Jestem umówiona z tatą, muszę lecieć. Przepraszam.
Kedro tylko pokręciła głową unosząc kąciki ust ku górze. Jej przyjaciółka zawsze była zakręcona i mniej więcej za to ją kochała. Nieprzewidywalność w ruchach Sary dodawała pewnego urozmaicenia w każdej chwili spędzonej razem.
Ucałowała policzek towarzyszki, następnie rzuciła parę słów pożegnania i ruszyła w przeciwną stronę. Nie czuła się najlepiej, chwilami przestawała panować nad nogami, jednak starała się to ignorować. Gdyby Mario wiedział, pewnie nie wypuścił by jej z łóżka, nie mówiąc już o spacerze po parku. Właśnie z tego powodu mówiła mu tylko o najważniejszych przypadłościach. Potrzebowała ruchu, świeże powietrze wspaniale na nią działało.
Rozejrzała się dookoła lustrując wzrokiem kolorowe liście drzew spadające na ziemię. Jesień była piękną porą roku. Niestety nikt tego nie dostrzegał, większość narzekała na zimno, deszcz i przymus do wyjęcia grabi. Laurence wszystko postrzegała zupełnie inaczej. Uśmiechała się widząc radosne rodziny z psami, małe dzieci bujające się na huśtawkach, pary przytulone w cieniach drzew. Sama marzyła o podobnej sytuacji. Do całokształtu brakowało jedynie faceta.
Westchnęła i chciała ruszyć dalej, jednak zachwiała się nieznacznie zmuszając do interwencji przechodzącego obok mężczyznę. Przytrzymał ją w talii, by mogła spokojnie zaczerpnąć powietrza w płuca.
- Wszystko w porządku? - spytał nie wypuszczając dziewczyny z objęć. Chciała się wyswobodzić, przeszkadzał jej jedynie fakt, iż może ponownie stracić równowagę.
- Tak tak - odpowiedziała unosząc głowę. Zamarła widząc znajome rysy twarzy.
Blond grzywka wystawała spod kaptura szarej bluzy, niebieskie oczy mieniły się w przedziwny sposób, a na bladych zwykle policzkach wykwitły dorodne rumieńce. Zaśmiał się na widok jej zdezorientowanej miny, po czym umiejętnie dbając o postawę brunetki usiadł na ławce. Niemka zajęła miejsce obok marszcząc brwi.
- Miło Cię widzieć - stwierdził ze szczerym uśmiechem. Durm nigdy nie należał do osób zamkniętych w sobie, od razu nawiązywał rozmowę. - Jak Ci się układa z Mario?
- Nie jesteśmy razem - powiedziała automatycznie. Nie zdążyła ugryźć się w język, za co pragnęła ostro palnąć własne czoło. Kompletnie się pogubiła, nie wiedziała, jak to wszystko postrzegać. Z jednej strony szatyn cały czas obejmował ją w talii, pocieszał, pytał o wszytko i dzwonił co kilka minut, by znać najdrobniejsze szczegóły z życia zarówno kuzynki Reusa jak i jego potomka. Z drugiej zaś nigdy nie używał zdrobnień, nie wypowiadał się o nich w podobny sposób. Szkoda tylko, że Larry zupełnie nie wiedziała, czego chce.
- Czyli każdy osobnik płci męskiej na tym świecie ma jeszcze szanse.
Dwudziestodwulatka przełknęła ślinę mrugając gwałtownie. Czy on właśnie ją podrywał? Nie, to na pewno nie tak, coś sobie ubzdurała. Problem tkwił w tym, że Erik od samego początku pragnął zbliżyć się do matki dziecka Götze. Spodobała mu się na wstępie, był gotów zająć się maleństwem, jeśli tego wymagałaby sytuacja. Wszystko, byleby go zechciała. Aby była szczęśliwa właśnie z nim.
- Teoretycznie - sarknęła czując, że rozmowa idzie na niewłaściwe tory.
- A praktycznie?
Zmierzyła go od stóp do głowy mrużąc oczy. Nie miała najmniejszego zamiaru ciągnąć dalej tej jakże idiotycznej konwersacji.
- Strona praktyczna nie istnieje - ucięła opanowując wewnętrzny wybuch gniewu. Ostatnio bardzo szybko się denerwowała, co powodowało wiele nieprzyjemnych spięć. Najczęściej z Marco.
- W porządku - uśmiechnął się delikatnie próbując udobruchać ją w najbanalniejszy sposób. - Wybierasz się może na jutrzejszy mecz?
- Najprawdopodobniej.
- W takim razie zapraszam na późniejsze celebrowanie zwycięstwa.
Jego pewność siebie niemal zwalała z nóg. Zachowywał się niczym typowy casanova.
- Nie bądź taki pewny swego Durm - syknęła wstając. Miała całej tej sytuacji najzwyczajniej po dziurki w nosie.
- Nie wierzysz w siłę rażenia Mario? - spytał niewinnie podrywając się z miejsca.
- Nie wierzę w twoje żałosne umiejętności obrony - rzuciła, po czym odwróciła się napięcie. Chciała odejść, kiedy poczuła dłoń piłkarza na ramieniu. Zamknęła oczy, wzięła trzy głębokie wdechy, po czym spojrzała na zawodnika żółto-czarnych. - Mógłbyś mnie łaskawie puścić?
Zaskoczony chłodem bijącym od dziewczyny blondyn zdjął rękę i pozwolił jej odejść. Nie chciał niepotrzebnych zgrzytów. Tym bardziej, że mieli spędzić całą noc razem, jedynie w czwórkę, bez najmniejszych oznak cywilizacji. Liczył na możliwość przeprowadzenia normalnej rozmowy, bo ta odbyta chwilę temu zdecydowanie do takiej odmiany nie należała.
Młody defensor wpatrywał się w plecy brunetki, która z każdą sekundą oddalała się coraz bardziej. Serce ściskało się w jego piersi, żołądek podchodził do gardła. Nie mógł wybaczyć sobie tej głupiej imprezy. Gdyby postąpił inaczej, teraz nosiłaby jego dziecko. Niczym ostatni kretyn pozwolił te parę tygodni temu dobrać się koledze do dziewczyny upatrzonej na wstępie tym samym przyjmując jej natrętną przyjaciółkę. Lubił Sarę, ale momentami doprowadzała go do silnych wstrząsów nerwowych. Dzwoniła w dzień, umawiała się na spotkania, czekała po treningach. A to tylko po to, by w przyszłości usłyszeć tak dołujące "nie". Bo on zakochał się w Kedro i nic nie będzie w stanie tego zmienić.
Zacisnął zęby, odszedł. Po prostu wrócił do domu, ponieważ wszelkie próby gonienia Laurence były z góry skazane na srogą porażkę.
***
Zaparkował auto na podjeździe i wysiadł. Poprawił pasek od torby na ramieniu, po czym standardowo podszedł do skrzynki pocztowej. Otworzył ją jednym, płynnym ruchem i z uśmiechem na ustach wyjął trzy koperty.
Było grubo po osiemnastej. Zwykle wracał z treningów dość wcześnie, by zatracić się we własnym świecie. Tym razem jednak postanowił popracować nad formą, czuł potrzebę pokazania się Larry z jak najlepszej strony. Liczył, że jutrzejszy mecz w przyszłości będzie jej się naprawdę dobrze kojarzyć i kto wie, dzięki niemu zostanie nową Borussen? Marzył mu się taki przebieg wydarzeń, ale wiedział, że wszystko może pójść w zupełnie innym kierunku.
Odruchowo rozerwał biały papier nie patrząc na nadawcę i zdziwiony wyjął śliczne zaproszenie na ślub. Zmarszczył brwi stając w miejscu niczym słup drogowy. Powoli zaczął czytać tekst wypisany złotymi literami doszczętnie analizując każde pochłonięte słowo. Marco Reus i Lexie Langer pragną zaprosić na... no tak, czego on się mógł spodziewać. Pokręcił głową zdegustowany i już chciał wejść do domu, kiedy kątem oka zauważył jeden, istotny szczegół. Zaprosić... Mario Götze oraz Laurence Kedro...
Krew w jego żyłach zawrzała, kiedy z uśmiechem wpatrywał się w ich nazwiska zapisane obok siebie. Kiedyś to może być Laurence Götze, przynajmniej taki obrót sprawy sobie w tamtej chwili wymarzył. W wyobraźni przelatywały mu obrazy z brunetką w roli głównej i kompletnie nic nie mógł z tym zrobić. Zawładnęła jego sercem na zawsze zaklepując sobie w nim spory kawałek.
Ciekawe tylko, jakim cudem Marco się na to zgodził?
Mogę jedynie zdradzić, że o niczym nie wiedział.
_______________
Wiem, że jest krótszy niż reszta, ale musicie przeżyć. Kompletnie nie wiedziałam, co mam tutaj dopisać, a nie chciałam cudować z długaśnymi opisami. W pewnym sensie zakończyliśmy też pierwszy etap opowiadania;)
Od samego początku czekałam na wprowadzenie Erika, a teraz zupełnie nie jestem pewna co z nim zrobić. Ale musi być, bo inaczej końcówka zmieniłaby się diametralnie. A nie chcę jej nawet ruszać, za bardzo mi się podoba w wyobrażeniach.
Następny za tydzień skarby <33 I tak w ogóle, tylko ja kocham ten gif? On jest taki idealny! *-*
Oj czuję, że będzie gorąco na tym całym wypadzie nad jezioro :) mam nadzieję, że Erik nie namiesza, bo Mario i Larry mają być szczęśliwi! A co do zaproszenia... w końcu Marco odzyskał rozum, chciałabym! ;) pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńWiesz, napisałam, że Marco nic o tym zaproszeniu nie wiedział. Chodziło mi o to, że Lexie sama wysłała im jedno, zamiast dwóch. Taki mały trik na podkręcenie atmosfery :')
UsuńAle dziękuję i również pozdrawiam ;**
Hahahaha xd nie mam pojęcia jak, ale nie zauważyłam ostatniego zdania XD o Boże! Jak? ;o xd
UsuńNo to się porobiło. Erik zakochany w Larry, Sara w Eriku, Mario w Larry, a ona sama nie wie co czuje. Ciekawa jestem jak Marco zareaguje na wieść o tym, że Lexie zaprosiła Mario i Larry razem. Pewnie się wścieknie. Noc w domku nad jeziorem w składzie Sara, Erik, Larry i Mario? Będzie się działo. Zapraszam do siebie <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :***
Piękny ten łańcuszek, prawda? Nawet nie pomyślałam, że skomplikuję to aż tak bardzo. No ale stało się i teraz będę musiała z tego jakoś pięknie wybrnąć. Obym dała radę :')
UsuńRównież pozdrawiam i dziękuję za wszystko ;**
to szykuje się imprezka na weselu Reusa ^^ no będzie się działo, nie wspominając o wypadzie nad jezioro :D nie mogę się do czekać, mam nadzieję, że Larry nie zabije Erika ;) szkoda chłopaka ;p fajnie, gdyby Mario wziął sprawy w swoje ręce i wyznał Larry co do niej czuje, na pewno dałoby jej to do myślenia no i może byli by parą?? Kibicuję im (y) Marco... hym, z czasem wybaczy, na szczęście nie jedzie z resztą nad jezioro, bo wtedy... skończyłoby się źle :D pozdrawiam, zapraszam do siebie ;)
OdpowiedzUsuńOj tam, trzeba troszkę rozkręcić akcję, prawda? Erik będzie żył, z całą pewnością. Za bardzo go uwielbiam, by zrobić mu cokolwiek. No prawie... Zresztą co ja Wam będę zdradzać? ^^
UsuńDziękuję za wszystko i pozdrawiam ;**
Kochana, ten rozdział jest świetny! Ubóstwiam to opowiadanie! :-D Zakochany Mario :-p Już nie mogę się doczekać kontynuacji :-* A gif śliczny <3
OdpowiedzUsuńNie tylko Mario jest zakochany, tak namieszałam :') Ale wybrnę z tego, obiecuję! Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam ;*
UsuńA co, jeśli nie przeżyję takiej małej dawki rozdziałów, ponieważ już się od nich porządnie uzależniłam? ^^
OdpowiedzUsuńGif na samym początku rozdziało, podobnie jak tobie, bardzo mi się spodobał. Zważywszy na dzisiejszy dzień i różne zdarzenia bardzo poprawił mi zepsuty humorek. Zresztą, twoja twórczość zawsze wprawia mnie w dobry nastrój. ;) Coś czuję w kościach, że ten wypad nad jezioro nie może skończyć się dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że będzie tam zarówno Erik jak i Larry. I to jeszcze ich nagłe spotkanie w parku. Brrrr, myślałam, że trochę poczekasz z wyjawieniem prawdziwych uczuć Durma, ale jednak zdaję się na Ciebie. Być może napisanie o tym później nie miałoby już sensu. Wesela Reusa zapowiada się bardzo... obiecująco. Mam jedynie nadzieję, że ci Marco i Mario nie wpadną na pomysł oblania swoich koszul szampanem. ;)
Do następnego rozdziału! :D
W takim razie specjalnie z następnych dwóch zrobiłam jeden, żeby ulżyć Twojej zranionej przez to krótkie coś duszy :')
UsuńEj, ale ten pomysł z szampanem jest dobry! Kurcze, wykorzystam! No tak jakby ;> W sumie to planowałam coś w tym stylu, ale teraz już nie wiem. Ty zawsze musisz przejrzeć moje zamiary, to przerażające.
Ale dziękuję i do następnego ;*
Będzie goraco *-* Impreza u Marco na weselu zapowiada się grubo xD Mario taki zakochaniec: ) Az Slodki: )))) Weny. Pozderki, Jagooda Czekam nn: *
OdpowiedzUsuńMario zawsze jest słodki, no inny być nie może. Taki typowy wrażliwiec. Czy tylko ja wyobrażam go sobie w takiej postaci?
UsuńDziękuję i pozdrawiam ;*
Oj, nie gadaj rozdział jest świetny!
OdpowiedzUsuńLubię jak czasami akcja zwalnia, ale tą sytuacja z Erickiem nieźle mnie zaciekawiłaś...Durm zakochany w Larry. No, tego to ja się nie spodziewałam :)
I oni mają jeszcze być razem na jeziorem... Może, dziwne, ale mam złe przeczucia (
Do następnego! Życzę dużo weny i zapraszam do siebie na nowy rozdział! :*
Buziaki <3
Miałam Erika nie wprowadzać, ale stwierdziłam, że w moim najprawdopodobniej jedynym opowiadaniu o BVB nie może zabraknąć ulubionego piłkarza. Dobra, może nie jedynym, ale jednak musiałam :')
UsuńDziękuję za wszystko i pozdrawiam ;*
Uwielbiam! Po prostu nie jestem w stanie napisać nic więcej. Szkoda, ze taki króciutki, ale jakoś to przeżyję ;)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ;)
Pozdrawiam,
Ruda :)
Następny jest dużo dłuższy, takie jakby wynagrodzenie. Trochę nierówno piszę, ale musimy przeżyć :')
UsuńDziękuję i również pozdrawiam ;*