~~§~~
Tak to już bywa, że kiedy człowiek ucieka przed swoim strachem, zwykle doświadcza go jeszcze szybciej niż początkowo było mu to pisane. Dlatego często lepiej zmierzyć się z naszymi lękami możliwie jak najprędzej, by uniknąć późniejszych komplikacji.
Ciepłe promienie słońca i świeże powietrze wpadające do pokoju Laurence sprowadziły ją z powrotem na ziemię. Dziewczyna lubiła spać i wiedziała, że wstaje dużo później od Marco czy Lexie, ale jakoś nikt nie robił z tego powodu wyrzutów.
Usiadła na łóżku, przeciągnęła się rozciągając zastałe po nocy mięśnie, po czym spojrzała na zegarek. Jedenasta dwadzieścia. W sumie normalna godzina jak na osobę kładącą się o drugiej w nocy. Niestety wiedziała, że niedługo będzie musiała zacząć zmieniać ten nawyk.
Westchnęła i ruszyła w kierunku łazienki. Poranny, gorący prysznic dodawał jej energii i był nieodłączną częścią jej dnia. Potrafiła stać pod ciepłym strumieniem ponad godzinę, ale dzisiaj jakoś nie miała na to ochoty. Wyszła po dziesięciu minutach umyta, z mokrymi włosami, które zaraz wytarła ręcznikiem. Wciągnęła na siebie biały top z rękawem trzy-czwarte i ciemne rurki, rozczesała gniazdo, które zawsze powstaje na jej głowie po umyciu, wyszorowała zęby, po czym gotowa zeszła na dół.
Stawiając stopy na coraz to kolejnym stopniu zastanawiała się, czego powinna się spodziewać. Po powrocie do domu Marco oznajmił, że nie chce żadnych kłótni i resztę dnia spędził przeglądając laptopa zamknięty w sypialni. Najprawdopodobniej oglądał mecze, to zawsze go uspakajało. Mimo wszystko cała ta sytuacja nie podobała się młodej Niemce. Mógł złościć się na nią i Mario, ale co do tego wszystkiego miała Lexie, z którą także nie zamienił nawet słowa? Zupełnie nic!
Brunetka weszła do jadalni czując, że zaraz zwymiotuje. I nie chodziło tu o poranne mdłości, ale ogarniający ją strach nie tylko przed konfrontacją z Marco. Bowiem to właśnie tego dnia miała poznać całą drużynę Borussi Dortmund. Ponad dwadzieścia par oczu doszukujących się zmian w jej figurze, wypatrujących objawów ciąży. Nie była pewna, czy jest na to gotowa, ale musiała to zrobić. Dla Mario i dziecka.
- Dzień dobry - przywitała się patrząc na rozpromienioną parę. Byli niczym związek idealny, sama chciałaby kiedyś taki stworzyć. Wręcz marzyła o facecie podobnym do Marco, opiekuńczym, wspaniałomyślnym, miłym i uroczym. Nawet nie zauważała, że ktoś taki dawno pojawił się w jej życiu.
- Hej, głodna? - spytała blondynka z uśmiechem. Wyglądała niczym dobry anioł zwiastujący urodzaj w przeszłości.
- Niekoniecznie. Wezmę kanapkę i uciekam.
- Jak to? - do rozmowy od razu wtrącił się Reus momentalnie zamykając narzeczonej usta. - Mario ma trening, więc się z nim raczej nie spotkasz.
- Nie zapominaj, że jest jeszcze Sarah - sarknęła Niemka zirytowana jego postawą. - Ale tak się składa, że ojciec mojego dziecka zabiera mnie ze sobą.
Piłkarz sprawiał wrażenie zdezorientowanego. Spoglądał na Langer szukając oparcia, ale ona tylko pokręciła głową i śmiejąc się rozłożyła ręce. Nie miała najmniejszego zamiaru protestować. Według niej przyszli rodzice powinni się zejść i pokazać wreszcie temu debilowi, co jest dobre, a co nie.
- Nawet nie ma takiej opcji! - zaprotestował Marco uderzając pięścią w stół.
- I myślisz, że ja się Ciebie posłucham? Nie jestem małą dziewczynką, mogę robić, co chcę!
- Ale nie z nim!
- A to niby dlaczego?
- Jeszcze zrobi Ci drugie dziecko i dopiero będziesz miała! - sam nie wiedział, jakich argumentów użyć, by powstrzymać kuzynkę od spotkania z byłym przyjacielem. Długo zastanawiał się nad pogodzeniem, ale w chwili obecnej najzwyczajniej nie umiał. Wyobrażając sobie jego osobą mógł co najwyżej mocno się na nią zamachnąć.
- Już jestem w ciąży, więc to nam raczej nie grozi. Możemy się pieprzyć tyle razy, ile tylko będziemy chcieli - syknęła odwracając się napięcie. Czuła, że jej telefon wibruje i była niemal przekonana, że to Götze się do niej dobija.
- Czyli co, teraz jesteście razem?! - zawołał zdesperowany blondyn.
Larry powoli przywołała na twarz sarkastyczny uśmiech i najsztuczniej jak tylko umiała spojrzała w jego stronę.
- Może? Szczerze mówiąc chciałabym tego.
Wykorzystując chwilę oszołomienia, która ogarnęła Marco szybko wymknęła się z domu. Źle się z tym wszystkim czuła, nie chciała takiej sytuacji. Niby są w zgodzie, ale tak naprawdę cały czas się kłócą. Czuła napływające do oczu łzy, które za wszelką cenę próbowała powstrzymać. Na całe szczęście udało jej się to.
Podniosła głowę i ujrzała czarne auto szatyna. Tym razem uśmiechnęła się zdecydowanie szczerze, po czym szybko wsiadła do środka.
- Cześć piękna - przywitał się składając na jej policzku delikatny pocałunek. Zaśmiała się perliście czując zarost piłkarza na swojej skórze. - I druga śliczna - szepnął delikatnie dotykając brzucha brunetki.
- Będzie chłopiec - zaoponowała od razu nie tracąc dobrego humoru. Cieszyła się, że Mario jest przy niej i może mu bezgranicznie zaufać.
- A ja Ci mówię, że dziewczynka.
- Synek.
- Córeczka - mruknął dotykając opuszkiem palca jej małego noska. - Nie kłóćmy się o coś takiego.
Następnie przekręcił kluczyk w stacyjce i powoli ruszyli. Przemierzając ulice Dortmundu w towarzystwie Niemca dziewczyna czuła się naprawdę wspaniale. Przeszkadzał jej jedynie pewien fakt. Że z Marco do porozumienia nie dojdą tak szybko, jak się z początku wydawało.
Brunetka weszła do jadalni czując, że zaraz zwymiotuje. I nie chodziło tu o poranne mdłości, ale ogarniający ją strach nie tylko przed konfrontacją z Marco. Bowiem to właśnie tego dnia miała poznać całą drużynę Borussi Dortmund. Ponad dwadzieścia par oczu doszukujących się zmian w jej figurze, wypatrujących objawów ciąży. Nie była pewna, czy jest na to gotowa, ale musiała to zrobić. Dla Mario i dziecka.
- Dzień dobry - przywitała się patrząc na rozpromienioną parę. Byli niczym związek idealny, sama chciałaby kiedyś taki stworzyć. Wręcz marzyła o facecie podobnym do Marco, opiekuńczym, wspaniałomyślnym, miłym i uroczym. Nawet nie zauważała, że ktoś taki dawno pojawił się w jej życiu.
- Hej, głodna? - spytała blondynka z uśmiechem. Wyglądała niczym dobry anioł zwiastujący urodzaj w przeszłości.
- Niekoniecznie. Wezmę kanapkę i uciekam.
- Jak to? - do rozmowy od razu wtrącił się Reus momentalnie zamykając narzeczonej usta. - Mario ma trening, więc się z nim raczej nie spotkasz.
- Nie zapominaj, że jest jeszcze Sarah - sarknęła Niemka zirytowana jego postawą. - Ale tak się składa, że ojciec mojego dziecka zabiera mnie ze sobą.
Piłkarz sprawiał wrażenie zdezorientowanego. Spoglądał na Langer szukając oparcia, ale ona tylko pokręciła głową i śmiejąc się rozłożyła ręce. Nie miała najmniejszego zamiaru protestować. Według niej przyszli rodzice powinni się zejść i pokazać wreszcie temu debilowi, co jest dobre, a co nie.
- Nawet nie ma takiej opcji! - zaprotestował Marco uderzając pięścią w stół.
- I myślisz, że ja się Ciebie posłucham? Nie jestem małą dziewczynką, mogę robić, co chcę!
- Ale nie z nim!
- A to niby dlaczego?
- Jeszcze zrobi Ci drugie dziecko i dopiero będziesz miała! - sam nie wiedział, jakich argumentów użyć, by powstrzymać kuzynkę od spotkania z byłym przyjacielem. Długo zastanawiał się nad pogodzeniem, ale w chwili obecnej najzwyczajniej nie umiał. Wyobrażając sobie jego osobą mógł co najwyżej mocno się na nią zamachnąć.
- Już jestem w ciąży, więc to nam raczej nie grozi. Możemy się pieprzyć tyle razy, ile tylko będziemy chcieli - syknęła odwracając się napięcie. Czuła, że jej telefon wibruje i była niemal przekonana, że to Götze się do niej dobija.
- Czyli co, teraz jesteście razem?! - zawołał zdesperowany blondyn.
Larry powoli przywołała na twarz sarkastyczny uśmiech i najsztuczniej jak tylko umiała spojrzała w jego stronę.
- Może? Szczerze mówiąc chciałabym tego.
Wykorzystując chwilę oszołomienia, która ogarnęła Marco szybko wymknęła się z domu. Źle się z tym wszystkim czuła, nie chciała takiej sytuacji. Niby są w zgodzie, ale tak naprawdę cały czas się kłócą. Czuła napływające do oczu łzy, które za wszelką cenę próbowała powstrzymać. Na całe szczęście udało jej się to.
Podniosła głowę i ujrzała czarne auto szatyna. Tym razem uśmiechnęła się zdecydowanie szczerze, po czym szybko wsiadła do środka.
- Cześć piękna - przywitał się składając na jej policzku delikatny pocałunek. Zaśmiała się perliście czując zarost piłkarza na swojej skórze. - I druga śliczna - szepnął delikatnie dotykając brzucha brunetki.
- Będzie chłopiec - zaoponowała od razu nie tracąc dobrego humoru. Cieszyła się, że Mario jest przy niej i może mu bezgranicznie zaufać.
- A ja Ci mówię, że dziewczynka.
- Synek.
- Córeczka - mruknął dotykając opuszkiem palca jej małego noska. - Nie kłóćmy się o coś takiego.
Następnie przekręcił kluczyk w stacyjce i powoli ruszyli. Przemierzając ulice Dortmundu w towarzystwie Niemca dziewczyna czuła się naprawdę wspaniale. Przeszkadzał jej jedynie pewien fakt. Że z Marco do porozumienia nie dojdą tak szybko, jak się z początku wydawało.
***
Minęły dwie godziny, odkąd Kedro po raz pierwszy zawitała na Signal Iduna Park. Trening chylił się ku końcowi, a ona z każdą sekundą spędzoną na oglądaniu poczynań piłkarzy musiała przyznać, że cały ten sport wygląda bardzo obiecująco. Niby zwykłe kopanie piłki, ale to, jak Mario piętką wpakował ją do siatki było zwyczajnie niesamowite! Nie wspominając już o wślizgu jednego z Polaków. Nie rozumiała, jak udało mu się rzucić pod nogi napastnika, wybić piłkę i jeszcze trafić nią centralnie w zawodnika ze swojej drużyny.
Temperatura powietrza spadała, ale było znośnie. Zresztą ławka rezerwowych jak i cały stadion były dość dobrze chronione przed zimnym wiatrem, więc akurat to nie przysparzało większych problemów.
Jedynym, ale znacznym minusem były ciągłe, ponure spojrzenia Marco w kierunku Götze. Larry wiedziała, że ich kłótnia to nie łatwy orzech do zgryzienia, ale musiała ich pogodzić! Innego wyjścia nie miała.
Wreszcie rozległ się ostatni gwizdek, a trener donośnym głosem oznajmił, że na dzisiaj koniec. Ruszył posępnym krokiem w kierunku wyjścia z boiska, chwilę później już zniknął im z oczu. Dziwne, Reus zawsze zaznaczał, że to radosny człowiek. Jednak dziewczyna widziała, iż fioletowa opuchlizna wokół wargi młodego pomocnika, która jeszcze nie do końca zniknęła nie przypadła mu do gustu. Takie rzeczy zdecydowanie nie powinny mieć miejsca.
Nim się obejrzała, szatyn podbiegł do niej i z uśmiechem kazał jej wstać.
- Jak się podobało?
- Przyznaję, jesteście nieźli - odparła z uznaniem.
- Chyba chciałaś powiedzieć najlepsi! - piłkarz z dumą wypiął pierś, a brunetka zachichotała. Wyglądało to naprawdę komicznie, niczym scena wycięta z kreskówki.
- Niech Ci będzie - przytaknęła kręcąc głową.
Niezadowolona stwierdziła, że Mario prowadzi ją w stronę zbiorowiska chłopaków śmiejących się i dokuczających sobie nawzajem. Ale było za późno, żeby się wycofać. Teraz mogła tylko przyjąć z godnością piorunujące spojrzenia kilkunastu mężczyzn, którzy zachowywali się gorzej od dziesięciolatków.
- Staruchy, chcę Wam kogoś przedstawić! - krzyknął zwracając na nich uwagę całego tłumu. Dwudziestodwulatka westchnęła. - To moja przyjaciółka i mama małej... lub małego Götze, Larry - powiedział z entuzjazmem obejmując brunetkę w talii.
- I moja kuzynka - Marco nie dał za wygraną kładąc rękę na plecach dziewczyny tym samym minimalnie odciągając ją od klubowej dziesiątki.
Piłkarze patrzyli na trójkę zdezorientowanym wzrokiem, jakby czekając na okrzyk "Prima Aprilis", ale do kwietnia zostało im jeszcze pięć miesięcy. Pierwszy z transu obudził się Aubameyang.
- Nieźle narobiłeś, nie ma co! - zawołał ze śmiechem. Atmosfera momentalnie się rozluźniła.
- Oj daj spokój Pierre, nie tak bardzo. Zawsze mogły być bliźniaki! - krzyknął Langerak.
- Ha Ha! Bardzo śmieszne! - wtórował Mario nie kryjąc sarkazmu.
- Wiesz, że to żarty - powiedział blondyn z numerkiem dwadzieścia-sześć na piersi, ten od pięknego wślizgu.
- Przecież wy nigdy nie jesteście poważni.
Chłopaki z drużyny wywarli na Larry bardzo pozytywne wrażenie. Nie wypytywali się o szczegóły, żartowali, ale z umiarem. Tylko Reus cały czas strzelał fochem. Żałowała, że nie może wybaczyć Götze, ale wiedziała, że prędzej czy później to się stanie. Miała tylko nadzieję, że ich przyjaźń nie ucierpi na tm zbyt mocno. Bo z pewnością czegoś takiego by sobie nie wybaczyła.
_______________
Na początku chcę Was przeprosić, że nie odpowiedziałam na komentarze pod poprzednim postem, ale jakoś nie umiałam się za to zabrać. Obiecuję poprawę!
Jeśli chodzi o rozdział, to druga część była pisana dawno temu i może być lekko dziwna. Poprawiałam ją co prawda, ale chyba nie do końca jest tak, jak chciałam;)
Teraz pozdrawiam, życzę szczęśliwego nowego roku ♥ i zmykam, bo coś mnie choroba łapie;'(
Buziaki!;**
- Oj daj spokój Pierre, nie tak bardzo. Zawsze mogły być bliźniaki! - krzyknął Langerak.
- Ha Ha! Bardzo śmieszne! - wtórował Mario nie kryjąc sarkazmu.
- Wiesz, że to żarty - powiedział blondyn z numerkiem dwadzieścia-sześć na piersi, ten od pięknego wślizgu.
- Przecież wy nigdy nie jesteście poważni.
Chłopaki z drużyny wywarli na Larry bardzo pozytywne wrażenie. Nie wypytywali się o szczegóły, żartowali, ale z umiarem. Tylko Reus cały czas strzelał fochem. Żałowała, że nie może wybaczyć Götze, ale wiedziała, że prędzej czy później to się stanie. Miała tylko nadzieję, że ich przyjaźń nie ucierpi na tm zbyt mocno. Bo z pewnością czegoś takiego by sobie nie wybaczyła.
_______________
Na początku chcę Was przeprosić, że nie odpowiedziałam na komentarze pod poprzednim postem, ale jakoś nie umiałam się za to zabrać. Obiecuję poprawę!
Jeśli chodzi o rozdział, to druga część była pisana dawno temu i może być lekko dziwna. Poprawiałam ją co prawda, ale chyba nie do końca jest tak, jak chciałam;)
Teraz pozdrawiam, życzę szczęśliwego nowego roku ♥ i zmykam, bo coś mnie choroba łapie;'(
Buziaki!;**
Czyżby zdarzył się cud, że być może skomentuję pierwsza? :D Ale pewnie ta wizja będzie zbyt piękna i po dodaniu mojego komentarza ukaże się, że ktoś mnie uprzedził. :3
OdpowiedzUsuńByłam dość zdenerwowana. Pewnie nawet w połowie dokładnie jak Laurence. Jeśli Marco nadal będzie strzelał takie fochy, to niech idzie von. -,- Tym bardziej, że swoim zachowaniem krzywki również swoją narzeczoną. Ale każdy rozdział z jego tekstami jest suuper (co oczywiście nie oznacza, że jak ich nie ma to tekst jest zły :p). Ech, wiedziałam od samego początku, że jeśli kuzynka piłkarza pochwali się pomysłem zabrania jej na trening przez Mario, na sto procent nie będzie on zadowolony. Rozmowa szatyna z Larry oraz ich sprzeczka o płeć dziecko rozczuliła mnie niesamowicie. :')
Niech to. Zastanawiałam się, jak tą dość niespodziewaną wiadomość przyjmą inni członkowie drużyny. Muszę ci się przyznać, że prawie oplułam monitor, kiedy Marco wtrącił to swoje trzy grosze oznajmiając, iż jest również jego kuzynką. Śmiałam się do końca czytania rozdziału, a nadal nie mogę przestać. Moja mama zaraz pomyśli, że padnę na jakąś chorobę umysłową. ;) Odetchnęłam z ulgą, kiedy to całe towarzystwo przyjęło to dobrze i z umiarkowanym humorem. Mam nadzieję, że w pewnym momencie udzieli się on także Reusowi.
Ja nie wiem, co ty ze mną robisz. :D Z mega mega mega niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnego rozdziału! <3
Marco strzela fochy, ale taka jego natura;)) Szybko to się oni nie pogodzą. No chyba, w sumie to zależy co dla kogo znaczy szybko. No ale pewnie nie wytrzymam i pogodzę ich niedługo. Chociaż sama nie wiem;) Eh, bo nie ma to jak gubić się we własnych rozmyślaniach.
UsuńAle widzisz? Jesteś pierwsza skarbie;** Nikt Cię nie uprzedził! Standardowo dziękuję za wspaniały komentarz, ale musisz żyć z Reusem obrażalskim przez kilka najbliższych rozdziałów<33
Super rozdział ;)
OdpowiedzUsuńTaki przyjemny i uroczy.
Bardzo cieszy mnie to, że Mario, jak na mężczyznę przystało, zajął się Larry i dzieckiem. Urocza była ta kłótnia płeć. Chociaż ja tak osobiście jestem za Mario, by była dziewczynka. :3 Dobrze też, ze chłopaki z drużyny przyjęli to dość normalni. Bez złośliwości.
Jedyne, ale to naturalnie zachowanie Marco, ale z jednej strony go rozumiem, bo martwi sie o kuzynkę.
Również szczęśliwego nowego roku i dużo weny!
Zapraszam również do siebie na nowy rozdział :*
Do następnego <3
Zaraz wpadnę przeczytać nowy, ale wiesz, narazie byłam zajęta ogrywaniem brata w fifę;)) Jak standardowo od Wigilii ;p
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał, bo miałam co do niego parę wątpliwości. Ale skoro nie jest źle, to nie jest;D
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! ;**
Hm …Wkońcu Mario przedstawił Larry chlopakom wkurza mnie Marco xD Pozdro; * Czekam nn ♥
OdpowiedzUsuńTrochę to trwało, prawda? Ale jestem za tym, żeby w opowiadaniach nic nie działo się zbyt szybko;)) Więc niestety trzeba czekać.
UsuńAle dziękuję za komentarz i całuję! ;**
No tutaj trochę jestem zaskoczona. Myślałam, że Mario będzie chciał mieć syna, a tutaj niespodzianka. No ale okaże się... Najważniejsze, żeby dziecko było zdrowe. Liczę na to, że chłopcy dojdą wreszcie do porozumienia.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nexta. <3
Pozdrawiam i życzę duuuużo weny :***
Zapraszam do siebie :)
A tutaj Mario chce mieć córeczkę*-* Nad płcią sama się jeszcze nie zastanawiałam, pewnie się kogoś poradzę w tej sprawie;)
UsuńChłopcy kiedyś tam się może pogodzą, ale jak już pisałam troszkę może to potrwać;)
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam ;*
Mario - taki dumny przyszły tatuś, hehe :p Świetny rozdział! Szkoda tylko, że Reus nie jest w stanie tego wszystkiego do końca zaakceptować i próbuje odciągnąć Larry od Mario. No ale cóż... czekam na rozwój wydarzeń i kontynuację ;**
OdpowiedzUsuńMario musi być dumnym przyszłym tatusiem, innej opcji ja tutaj nie widzę!;)) Zresztą od początku planowałam go w takiej wersji, kochający, odpowiedzialny ale i głupi.
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam ;**
Czemu Marco strzela ciągle te fochy no?! Niech już się pogodzą i niech wszystko będzie okej :D
OdpowiedzUsuńRozdział super! Bardzo przyjemny w czytaniu, zabawny.. - rozwalił mnie Langerak swoim tekstem, hehe XDD
Czekam nn z niecierpliwością :)
Pozdrawiam :*
Marco strzela fochy, bo się wkurzył na Mario *-* Wiem, banalna odpowiedź, ale innej napisać nie umiałam. A Langerak to moje kochanie, więc zabraknąć go tutaj ze swoją wrodzoną uszczypliwością nie mogło;)
UsuńDziękuję za komentarz i również pozdrawiam! ;**
Nadrobiłam cały <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba i oczywiście będę wpadać :)
Pozdrawiam ;)
Szacunek za to, że chciało Ci się to wszystko czytać. Bardzo mi miło z tego powodu i dziękuję za taki komentarz ;**
Usuńkocham Larry i Mario *.* mam nadzieję, że ułoży im się w związku. A Marco... Myślę, że z czasem wybaczy i zrozumie ;) było by świetnie! przy okazji zapraszam do siebie na 22 rozdział :) pozdrawiam http://walcz99.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńWiesz, oni jeszcze nie są w związku, ale co tam ^^
UsuńAle dziękuję za komentarz, pozdrawiam i całuję;**
Wybacz mi, że nie komentowałam ostatnio, ale jak to się już tłumaczyłam na swoim blogu doskwiera mi brak czasu...
OdpowiedzUsuńRozdziały super, ja nie wiem za co Ty nas przepraszasz ;p Mario zachował się jak prawdziwy facet i bardzo mi się to podoba! ^^ I to jak przedstawił Larry: to moja przyjaciółka. Ja tam bym się zdziwiła dość mocno, ale przecież Borussia to faceci - oni nie myślą ;)
Czekam na kolejny rozdział i w międzyczasie zapraszam do siebie :)
Pozdrawiam,
Ruda :*
Każdemu czasem doskwiera brak czasu, więc rozumiem i oczywiście wybaczam. Sama mam z tym niewielkie problemy;/ Ale cieszę się, że jednak udało Ci się skomentować teraz.
UsuńNo i oczywiście bezmyślność facetów faktycznie jest piękna.
Dziękuję i również pozdrawiam ;**