~~§~~
Minuta spędzona w stresie trwa niczym wieczność. Nasze myśli zapełniają przeróżne scenariusze, zazwyczaj te złe, aczkolwiek zdarzają się także pozytywne. Niestety dużo rzadziej. Czasem najlepiej jest odpuścić, przestać zadręczać się czyimiś problemami, martwić się tylko i wyłącznie o czubek własnego nosa. Tyle, że Marco tak nie potrafił, nie w tej sytuacji. Chodziło o Larry, jego najukochańszą kuzynkę, dziewczynę, z którą spędził całe swoje życie, za którą gotów był w każdej chwili umrzeć. Darzył ją zbyt wielkim uczuciem, by zostawić to wszystko na jej barkach, pozwolić, by stała się wrakiem, straciła marzenia, zerwała z uśmiechem i szczęściem. Z tego właśnie powodu postanowił wprowadzić pewien plan w życie. Skoro sama nie potrafi odnaleźć ojca swojego dziecka, Reus musi jej w tym pomóc. Może i nie będzie to mężczyzna, który je spłodził, jednak zawodnik dortmundzkiego klubu z całą pewnością pokocha je tak samo mocno, jak własne. Szatyn taki już był, jeśli na kimś mu zależało, automatycznie chciał jak najlepiej dla otoczenia tej osoby. Właśnie dlatego wybór blondyna padł na niego, a nie kogoś innego. W tej chwili nie liczyła się przyjaźń, a dobro Larry i dziecka.
Klubowa jedenastka stanęła przy linii bocznej boiska w celu uzupełnienia płynów. Złapał butelkę z wodą i szybko pociągnął jeden łyk, później drugi. Spodziewał się, że niedługo zawartość plastikowego naczynia wyląduje na nim, ponieważ od niedawna był to ulubiony sport Götze - skakanie na jego plecy, kiedy pił. Nie pomylił się, chwilę później stał z ręką, w której trzymał butelkę oddaloną jak najdalej od siebie, w mokrym już nie tylko od potu, żółtym stroju treningowym, ocierając wodę kapiącą mu z brody. Spojrzał gniewnie na przyjaciela.
- Jeszcze Ci się nie znudziło? - jęknął odrzucając niezakręcone picie w bok. Mało go obchodziło, czy wyleje się na murawę.
- Jeszcze Ci się nie znudziło? - jęknął odrzucając niezakręcone picie w bok. Mało go obchodziło, czy wyleje się na murawę.
- Jak widać nie - Mario aż promieniował pozytywną energią, co ostatnio było nieczęste. Od jakiegoś miesiąca chodził, delikatnie mówiąc, na maksa przygnębiony i, co było najgorsze, nikomu nie chciał powiedzieć, o co chodzi. Oczywiście kuzyn Larry na nic nie naciskał.
- Debil - mruknął tylko zdejmując koszulkę. Następnym jego ruchem było rzucenie jej prosto w twarz towarzysza, który momentalnie cofnął się zrzucając ją z siebie.
- Fuj, Reus, nie wiesz, że pocisz się śmierdząco?!
- Pachnący się odezwał - Niemiec bardzo chciał zachować poważny wyraz twarzy, jednak kompletnie mu to nie wyszło. Wybuchnął śmiechem wskazując palcem na szatyna. - Gdybyś widział swoją minę!
Mario patrzył na niego jak na wariata. Chyba mu odbiło.
- Kto normalny rzuca w przyjaciela przepoconą, cuchnącą koszulką? - wymamrotał pod nosem unosząc brwi. Z Marco ostatnio chyba nie wszystko było w porządku. Zresztą... z nim nigdy nic nie było tak, jak powinno.
- Mógłbyś być milszy, nie śmierdzę aż tak bardzo.
Po chwili, która trwała dość długo, blondyn wreszcie się uspokoił.
- Zdziwiłbyś się - Götze nie chciał, by jego przyjaciel usłyszał te słowa, jednak stało się zupełnie inaczej, za co oberwał czymś twardym prosto w klatkę piersiową. Spojrzał na murawę w miejsce, gdzie leżał nowiusieńki but Reusa.
- Posrało Cię? Będziesz się tu teraz do bielizny rozbierał czy jak?
- Należało się, to dostałeś - odparł dwudziestoczterolatek podnosząc korek za sznurówkę.
- Odwala Ci.
- A tobie to nie? - odgryzł się Marco
- Na pewno nie tak, jak tobie.
- Zdziwiłbyś się.
- To mój tekst! - pisnął zdegustowany Mario.
- Teraz jest też mój.
- Nieprawda!
- Właśnie, że prawda!
- Czy wy zawsze musicie zachowywać się jak dzieci z przedszkola? - doszedł ich stanowczy głos i od razu zamilkli.
W miejscu, gdzie sprzeczało się dwóch zawodników zawitał Jürgen Klopp, trener pierwszego zespołu żółto-czarnych, by sprawdzić, o czym jego podopieczni rozmawiają tym razem. Pamiętał doskonale dzień, w którym próbował im wytłumaczyć, że takie zachowanie nie jest zbyt dojrzałe, jednak niewiele z jego wywodu wyszło, bo dzień później usłyszał jakże interesującą konwersację o pszczółce Maji, która jest uderzająco podobna, przynajmniej według tych świrusów, do klubowej maskotki.
- O co poszło tym razem? - spytał kręcąc głową z rozbawieniem. Oni raczej nigdy nie spoważnieją - I niby dlaczego Reus jest w połowie nagi? To nie klub nocny, tylko stadion! Już mi zakładaj tego buta! I koszulkę też!
Nim zdążył się obejrzeć, blondyn ponownie był w pełnym ubraniu. O wiele lepiej.
- A teraz wracać do ćwiczeń, ale już!
- Tak jest, trenerze! - krzyknęli obaj i czym prędzej zabrali się do biegu wzdłuż linii bocznej. Wiedzieli, że ich mózgi we własnym towarzystwie nie działają na najwyższych obrotach, jednak nie chcieli z tym nic robić. Dobrze jest, jak jest, przynajmniej w ich mniemaniu.
- Przyjdziesz do nas na kolację? Dzisiaj wieczorem, Lexie się ucieszy. Dawno Cię nie widziała - zaproponował Marco miarowo oddychając, by nie zwolnić z powodu kolki czy braku energii.
- Myślisz, że mógłbym się nie zgodzić? - Götze strzelił jednym ze swoich najbardziej rozbrajających uśmiechów i uniósł brwi ku górze. Faktycznie, od pamiętnej imprezy lekko zaniedbał przyjaźń z klubową jedenastką, co zdecydowanie nie było powodem do jakiejkolwiek dumy. Wręcz przeciwnie, zrobiło mu się wstyd, że prócz treningów czy krótkich wypadów do pobliskiego baru na piwo zupełnie przestał się z nim widywać.
- Czyli jesteśmy umówieni.
Tak, w tej chwili Reus pragnął uśmiechnąć się chytrze, jak to wielokrotnie widział w filmach z wysokim statusem międzynarodowym, jednak musiał się powstrzymać, by zachować swoje zamiary dla siebie. W tej chwili złożył mentalną obietnice, że jeśli Mario i Larry będą razem zgodzi się na dziecko. Więc w pewnym sensie, to od nich zależało, czy w najbliższych miesiącach zostanie ojcem, czy też nie.
***
Wyszła spod prysznica i szybko owinęła wilgotne ciało ręcznikiem. Znienawidziła kuzyna po wiadomości, w której oznajmił, że wieczorem pozna kolejnego gracza Borussi. Po co jej to było? Wiele razy protestowała, kiedy chciał ją zabrać na trening, unikała spotkań z jego klubowymi przyjaciółmi, przed każdą wizytą w jego domu dzwoniła do Lexie by się dowiedzieć, czy na pewno nie ma w ich towarzystwie kogoś przez nią niechcianego. I szczerze, znielubiła też swój umysł, bo idiota nie zauważył, iż mieszkanie z nimi wiąże się z poznaniem gwiazd dzisiejszej piłki nożnej. A nie chciała tego. Pragnęła jedynie żyć jak normalny człowiek, w cieniu, bez kamer śledzących ją na każdym kroku, odkrywających jej prywatność przed zupełnie obcymi ludźmi. Nie wiedziała, jak Marco to znosił i chyba nie chciała wiedzieć.
Powoli wyszorowała zęby, następnie wysuszyła włosy i podkręciła je, by układały się w delikatne fale. Uwielbiała ten efekt, kiedy ciemne, skręcone pasma opadały na jej ramiona dodając uroku całej kompozycji. Zdecydowanie w takiej fryzurze było jej najlepiej. Chwilę później sięgnęła po bieliznę, którą szybko wciągnęła na siebie, po czym złapała za wieszak sukienki, ale w ostatniej chwili coś ją zatrzymało. Na ścianie wisiało lustro, w którym odbijała się jej niemal naga sylwetka. Zbliżyła się do własnej postaci, by spojrzeć na swój brzuch. Delikatnie przejechała po nim opuszkami palców marszcząc czoło. Nic nie było widać, w końcu szósty tydzień to nie okres, kiedy kobieta musi kupować nowe ubrania, bo w stare się już nie mieści. Dziecko, które nosiła w sobie dopiero zaczynało żyć, jeszcze wszystko przed nim. Pierwsze ruchy i kopnięcia, przyjście na ten zimny, okrutny świat, otworzenie oczu, płacz swiadczący o jego zdrowiu, powrót do domu, pierwsze słowa i kroki, bieganie po stadionie Borussi w maleńkim, żółto-czarnym trykocie z wujkiem Marco u boku, który będzie trzymał go za rękę. Tak, była niemal przekonana, że powita na tym świcie chłopca, jej synka. Na samą myśl o tym wszystkim po jej policzku spłynęło kilka łez szczęścia. Przez kilka dni zdążyła pokochać tą małą istotkę najbardziej na świecie, darzyła ją teraz uczuciem, jakiego nie dawała nikomu. Była gotowa za nie umrzeć, poświęcić własne życie, byle tylko on, albo ona, miało najlepsze dzieciństwo ze wszystkich szkrabów na ziemi.
Szybko otrząsnęła się z własnych rozmyślań, otarła łzy i założyła na siebie sukienkę. Nie mogła się teraz rozczulać, za dziesięć minut musiała zejść na dół, by przywitać gościa, a chciała jakoś wyglądać w tej chwili. Pociągnęła rzęsy czarnym tuszem, na policzki nałożyła róż, usta pokryła bezbarwnym błyszczykiem, bo nie chciała robić z siebie nie wiadomo jakiej lalki. Z makijażem, ale nieprzesadzonym było idealnie.
- Mogę wejść? - usłyszała pukanie do drzwi.
- Jasne - uśmiechnęła się pod nosem odwracając w stronę blondynki, która właśnie stanęła w drzwiach.
Lexie zmierzyła kuzynkę swojego narzeczonego od góry do dołu, a jej oczy rozjarzyły się z zachwycenia.
- Mario będzie wniebowzięty, byle się tylko nie zakochał - zaśmiała się podchodząc do brunetki.
Sergio? Świat naprawdę aż tak bardzo lubił bawić się jej uczuciami? Larry przeszły niemiłe ciarki, kiedy usłyszała imię przyjaciela Reusa. Mario... to jedno słowo dzwoniło jej w uszach niczym dźwięk dzwonów kościelnych w Wigilię wzywających mieszkańców miasta na Pasterkę. Chciało jej się krzyczeć. Czemu wszystko, co ją otaczało przypominało ojca jej dziecka?
- Spokojnie, pewnie na mnie nawet nie spojrzy.
Dziewczyna spuściła wzrok, by nie pokazać zmieszania, które ją w tej chwili ogarniało.
- Same zobaczymy - Langer tylko uśmiechnęła się promiennie. - A teraz chodźmy, bo chłopaki czekają w salonie. Zaraz dorwą się do kolacji, a skutek będzie tylko jeden. Nie zostanie dosłownie nic.
Brunetka zachichotała i udała się w stronę drzwi. Powoli, stukając miarowo obcasami o płytki, którymi wyłożona była klatka schodowa, zeszła na dół i stanęła w progu salonu. Kiedy go ujrzała, nogi jej się zatrzęsły, a serce przyspieszyło. Gorąc, który ją ogarnął był nie do opisania, a jedyne, co miała w pamięci, to słodkość ust chłopaka siedzącego kilka metrów przed nią.
Oboje wstali z miejsc, po czym podeszli do dziewczyn. Götze miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Co ona tutaj robiła? To było jedyne pytanie, które był w stanie zadać. Nic innego nie przychodziło mu do głowy, dreszcze goszczące w jego ciele umiejętnie maskowały resztę emocji, które towarzyszyły mu w tej chwili.
- Pozwól, że przedstawię Ci moją kuzynkę, Larry. Larry, to jest... - zaczął Reus, jednak dwudziestodwulatka szybko mu przerwała.
- Mario - szepnęła spuszczając głowę, by ukryć oczy przepełnione łzami.
Piłkarz miał ochotę zapaść się pod ziemię. Przespał się z przyrodnią siostrą swojego najlepszego przyjaciela i nic mu o tym nie powiedział. Zniknięcie z powierzchni ziemi było jedyną rzeczą, jakiej w tej chwili pragnął.
_______________
Tak, zdecydowanie nie należy on do moich ulubionych, ale obiecałam, więc jest;) Teraz tylko zostało mi czekać na dzisiejszy mecz Borussi z nadzieją, że uda im się odnieść zwycięstwo! Nie chcę, by kolejny raz znaleźli się na miejscu spadkowym, ale cóż. Będzie dobrze!♥
Jak widać jest Mario. Miałam co prawda inny pomysł na wprowadzenie go, ale stwierdziłam, ze nie będę Was nękać. Także mamy naszych wspaniałych przyjaciół. No i pytanie... Reus dotrzyma obietnicy, jeśli nasza parka się zejdzie? Haha, wiem, jak to zrobię, no ale. Zostawię dla siebie tę informację;)
Co do świąt, mam dla Was dwa prezenty, ale musicie chwilkę poczekać. Dajcie mi kilka dni, a naskrobię tu posta z informacją.
Teraz żegnam i czekam na opinie;**
_______________
Tak, zdecydowanie nie należy on do moich ulubionych, ale obiecałam, więc jest;) Teraz tylko zostało mi czekać na dzisiejszy mecz Borussi z nadzieją, że uda im się odnieść zwycięstwo! Nie chcę, by kolejny raz znaleźli się na miejscu spadkowym, ale cóż. Będzie dobrze!♥
Jak widać jest Mario. Miałam co prawda inny pomysł na wprowadzenie go, ale stwierdziłam, ze nie będę Was nękać. Także mamy naszych wspaniałych przyjaciół. No i pytanie... Reus dotrzyma obietnicy, jeśli nasza parka się zejdzie? Haha, wiem, jak to zrobię, no ale. Zostawię dla siebie tę informację;)
Co do świąt, mam dla Was dwa prezenty, ale musicie chwilkę poczekać. Dajcie mi kilka dni, a naskrobię tu posta z informacją.
Teraz żegnam i czekam na opinie;**
Świetnie ♥
OdpowiedzUsuńMAARIOO! <3 Uwielbiam takie rozdziały, akcja na SIP najlepsza hahahahaha <3
Rozdział idealny! ♥ Nic dodać, nic ująć.
Z niecierpliwością czekam na kolejny i na ten prezent świąteczny (czyżby nowy blog? ^^).
Buziaki ;*
Po pierwsze właśnie Ciro walnął tą piękną bramkę, więc płaczę pisząc ten komentarz;)
UsuńA po drugie nie uważam, żeby był idealny, ale dziękuję. Uwielbiam naszą parkę jako takie dzieciaki, dlatego u mnie też są mniej więcej tacy. To jeszcze nie koniec, mam dwie akcje wymyślone i powiedzmy, znajdę coś jeszcze. Chyba ;p A to wyżej akurat zaczerpnięte od kolegów z klasy i dopełnione kilkoma zdaniami, tacy już są Ci debile ode mnie ♥
Dziękuję bardzo za motywację;**
Niedawno nadrobiłam rozdziały a tutaj taka niespodzianka i jest 5 <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyszło! Cieszę się, że zdecydowałaś się wprowadzić Mario już teraz :) Im szybciej tym lepiej! :3
Również czekam na kolejny. ;*
Dziękuję, że poświęciłaś czas na nadrobienie rozdziałów, bo wiem ile to czasami kosztuje, by czytać do tyłu. Sama niekiedy pomijam początki i czytam od rozdziału, który był ostatnim dodanym w chwili mojego dołączenia do grona czytelników;) Bardzo mi miło ;**
UsuńTeksty Mario i Marco prawie rozbawiły mnie do łez. Serio. :'D
OdpowiedzUsuńBrakuje mi tych chwil, kiedy oni dwaj grali razem. A przez twoje pisadło jeszcze bardziej. ;) Bardzo podoba mi się styl, w którym zaczynasz każdy z rozdziałów. I przejście z wstępu do akcji jest płynne, co bardzo cenię. Co do tego pomysłu Reusa z zaproszeniem swojego przyjaciela na kolację... cóż, możesz się tylko domyślić miny, jaka zagościła na mojej twarzyczce. Z jednej strony chciałam, żeby w końcu spotkał się z matką swojego dziecka, a z drugiej wiedziałam, że to dla nich obojga będzie straszny ból. Chociaż jak zawsze powtarzam, trzeba ponieść konsekwencje swoich czynów. ;) Różnie wyobrażałam sobie ich pierwsze spotkanie. I to jest najlepsze. <3
Czekam z ogromnym głodem na następny rozdział! :D
Czy ta sytuacja była na takim poziomie, że tak to ujmę, komediowym, to ja nie wiem, ale cieszę się, że na Twojej twarzy pojawił się uśmiech;D
UsuńA Reusa i Mario brakuje chyba każdemu. Kiedy widzę mecze między BVB a Bayernem nie patrzę na rywalizację między klubami. Dla mnie istnieje tylko para przyjaciół ♥ Tych najlepszych, najwspanialszych. A niedługo już nawet w jednym kraju nie będą grać najprawdopodobniej i co będzie? Tylko Liga Mistrzów, ale też nie zawsze. Kadra... to przykre, że się rozjechali po świecie.
Dziękuję za tak bardzo motywujący komentarz. Uwielbiam czytać te Twojego autorstwa, dają mi podwójnego kopa do działania;** Wspaniała jesteś! ♥
Uwielbiam, jak Mario droczy się z Marco, nigdy nie mogę powstrzymać się od śmiechu :p
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że Götze spotka się z Larry w taki sposób, że doprowadzi do tego nieświadomość Reusa... Zważając na fakt, że gdy oboje się zejdą podejmie decyzję o ojcostwie przewiduję, że sytuacja może mocno się skomplikować. Jestem ciekawa dalszego rozwoju akcji!!
Już w piątek natomiast zapraszam na nowy rozdział do siebie:
www.dont-be-afraid-of-love.blogspot.com
Wynik Borussii zmienia się jak w kalejdoskopie, ale dopóki walczysz jesteś zwycięzcą... Pozdrawiam ciepło :)
Przepraszam, że jeszcze nie dotarłam do Twojego opowiadania, ale ostatnio ledwie wyrabiam się z nauką. Powiedzmy ryzykuję jedynką z biologi oglądając mecz BVB, ale w sumie raz się żyje;) Nie umiałam z niego zrezygnować, zbyt ważne wydarzenie!
UsuńTo opowiadanie będzie trochę długie, nie 15 rozdziałów, ale na pewno więcej, także trochę tu pokręcę. Wiesz, jest jeszcze Erik >.<
A wynik faktycznie, jakiś kosmos. Bardzo wyrównany mecz i remis, nie jest źle. Wspaniały mecz! I ta bramka Ciro *-* Nie idzie mu, ale jak już trafi, to zawsze w wielkim stylu. Za to go uwielbiam!
Dziękuję za miłe słowa i również pozdrawiam;))
Doskonale Cię rozumiem, jestem studentką i też mam ostatnio dużo na głowie, przerażam samą siebie, kiedy odkrywam, że wolę czytać blogi lub pisać własnego, zamiast posiedzieć nad moim ukochanym niemieckim... :p
UsuńIm dłuższe, tym lepsze, im bardziej zawiłe, tym większą ciekawość wzbudza w czytelniku :)
Czas Ciro jeszcze nadejdzie, wszyscy go krytykują, ale Robert też potrzebował trochę czasu, żeby się rozkręcić, a teraz jest wielkim gwiazdorem klubu z południa (wybacz, od transferu Mario unikam tej nazwy jak ognia) i nikt już nie pamięta o jego początkach... What doesn't kill you makes you stronger.
Liebe Grüße noch einmal :)
Jak zwykle rozdział genialny z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój akcji pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba;) Również pozdrawiam;**
UsuńMega rodział <3
OdpowiedzUsuńUwielbiaaam!
Hmm .. Mario uhuh ;D
Nwm co napisac xd
Pozdrawiam,buziaki ;3:*
Dziękuję bardzo, cieszę się, że się podoba;))
UsuńMario jest wspaniały, prawda? Haha, też go kocham ♥ Ileż bym dała, żeby kiedyś zobaczyć kogoś takiego jak on na żywo! Marzenia...
....Się spełniają ;)
UsuńNo nareszcie się spotkali!! Ciekawa jestem co będzie dalej ;) bo nie wierzę w to, że Marco zareaguje pozytywnie na wiadomość kto jest ojcem dziecka ;) Poza tym Mario się chyba zapadnie pod ziemię jak będą jedli tę kolację ;p I na koniec biedna Larry, z pewnością nie czuje się teraz komfortowo na tej kolacji...
OdpowiedzUsuńDawaj szybciutko ciąg dalszy!! ;)
Pozdrawiam,
Ruda :)
Takie nareszcie;) I pomyśleć, że chciałam Was trzymać w tej 'niepewności' jeszcze dłużej;D
UsuńCiąg dalszy się pisze, więc za dwa dni możecie się spodziewać nowego rozdziału. Na całe szczęście mam teraz troszkę wolnego;) Przynajmniej do świąt...
Dziękuję bardzo za motywację i również pozdrawiam;*
Wybacz za małe spóźnienie, ale JESTEM :)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to super Ci wyszedł.
Z rozdziału na rozdział piszesz coraz lepiej!
Chłopcy i ich te "kłótnie". Uwielbiam <3
A co do spotkania, to nienawidzę Cie za to w jakim momencie żeś zakończyła Ughh :/
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny <3
Do następnego!
Właśnie zastanawiałam się, czy w ogóle zmienia mi się styl pisania, bo sama tego zupełnie nie zauważam. Później luknęłam na moje pierwsze prace i się załamałam. Jak dobrze, że te dwa lata temu nic mnie nie pokusiło o publikację;)
UsuńI właśnie w takim momencie chciałam skończyć, uwielbiam się z Wami drażni a sama nienawidzę, jak ktoś mi kończy rozdział w takim momencie. Zwyczajnie nie wytrzymuję emocjonalnie xd
Również pozdrawiam i dziękuję za wszystko;**
nareszcie się spotkali! o kurde! :D jejejje, czekam na nn ^^
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo;) A no spotkali się, pytanie tylko co z tego wyniknie;p
UsuńPoprzednie rozdzialy byly genialne, ale ten ostatni to po prostu bomba. :D
OdpowiedzUsuńJakie to dziwne... swiat jednak jest maly. :)
Zastanawia mnie, co wydarzy sie w nastepnym rozdziale. Jak zareaguje Marco?
Czekam na kolejny rozdzial. :3
Buziaki :*
PS. Jesli mozesz informuj mnie o kolejnych rozdzialach. :)
Dokładnie, świat jest mały i przekonuję się o tym dość często mieszkając w jednym z większych polskich miast;)
UsuńAle dziękuję za tak wspaniały komentarz. Powiem, że po przeczytaniu go wpędziłaś mnie w lekki zmieszanie pisząc o reakcji Marco, ale teraz już ogarnęłam, o co chodzi. Po prostu niedawno skończyłam pisać kolejny rozdział i byłam przekonana, że go opublikowałam xd Głupia podświadomość;)
A co do informowania, to zapraszam do zakładki informowani, która powstała przed chwilą;)
Buziaki i pozdrawiam!;**