poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział VI

~~§~~
Ten stan, kiedy twoje nogi odmawiają posłuszeństwa, a mózg pracuje na najwyższych obrotach myśląc co zrobić, by płynnie wyjść z niezbyt przyjemnej sytuacji zdecydowanie nie należy do ulubionych. Każdy człowiek stara się unikać tego typu zajść, jednak czasami są one nieuniknione. Zwyczajnie przychodzą by nas pogrążyć, wyznać prawdę, którą ukrywaliśmy przez jakiś okres. Najczęściej nie kończy się to szczęśliwie. 
Larry spojrzała na swojego kuzyna zbolałym wzrokiem. Niepotrzebnie się odzywała, mogła to zostawić dla siebie. Jednak nie potrafiła zapanować nad własnymi strunami głosowymi, wypowiedziała te słowa automatycznie, niczym maszyna pracująca dzień i noc, przyzwyczajona do wykonywanych danych czynności. 
- Skąd go znasz? - spytał Reus nie ukrywając zdziwienia. 
Brunetka przełknęła ślinę w nadziei, że sporych rozmiarów gula, która utknęła niespodziewanie w jej gardle zniknie. Oczywiście nic z tego nie wyszło.
- Z imprezy - ledwo wypowiedziała te słowa. Szeptała, ale doskonale wiedziała, że towarzysząca im dwójka także słyszy tę krępującą konwersację.
- Jak to z imprezy, jakiej imprezy? 
Blondyn zaśmiał się ironicznie wymachując ramionami i po chwili zamarł z jedną ręką uniesioną ku górze. Skojarzył fakty.
- Ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to... - wskazał na brzuch dziewczyny. Jego oczy przybrały wielkość spodków do kawy, a kiedy ujrzał ogarniający ją smutek wiedział, że odpowiedź nie może być inna. Delikatnie przytaknęła.
W tej chwili dowiedział się co to znaczy emanować złością. Spojrzał z żalem w kierunku przyjaciela. Jak to się stało? Nie mógł uwierzyć, że Götze należy do tej niechlujnej części społeczeństwa. Wyrywanie panienek na jedną noc nie jest mile widziane. I pewnie wybaczyłby mu, gdyby to nie była jego kuzynka. Ale już nawet nie o to chodziło. Czuł się zwyczajnie zdradzony, wyśmiany. Myślał, że nie mają przed sobą tajemnic, w końcu byli przyjaciółmi, najlepszymi, jakich można było zaobserwować w BVB od bardzo dawna. Wszystko robili razem. Na treningach trzymali się ze sobą, bardzo rzadko byli w przeciwnych drużynach podczas ćwiczeń. Żartowali, wygłupiali się, robili kawały reszcie, jak i sobie nawzajem. A teraz okazywało się, że jak widać wcale nie było tak idealnie. 
Marco mierzył wzrokiem kolegę z boiska wywołując w nim dziwne ciarki. Mario nie wiedział, o co chodzi, ale twardo patrzył w oczy blondyna, by nie okazywać słabości. Fakt, pragnął uciec jak najdalej stąd, jednak nauczono go, że jeśli nabroił, trzeba przeprosić i pomóc. Krótko mówiąc chciał ponieść konsekwencje tej nocy sam, odebrać brzemię z ramion Kedro i unieść je w pojedynkę. Szkoda tylko, że nie wiedział, w jak poważnej sytuacji się znalazł. 
Reus z kolei czuł potrzebę wykonania jakiegoś czynu. Musiał zareagować, jakkolwiek. A może powinien zostawić tę sprawę przyszłym rodzicom do rozwiązania? Za późno, już i tak się w to wkręcił. Ruszył w kierunku szatyna z zaciśniętymi pięściami, kiedy poczuł lekki opór. Odwrócił się szybko i zobaczył Larry trzymającą go za koszulkę. W jej oczach było pełno łez, widział ból, jak i to, że czuła się winna. Ale ona nic nie zmieni, jej cierpienie da naprawdę niewiele, może tylko lżej potraktuje tego patałacha.
- Daj spokój - szepnęła trzęsącym się z nadmiaru emocji głosem. 
Piłkarz pokręcił głową. 
- Nie mogę.
- To chociaż nic mu nie mów - poprosiła zaciskając powieki. 
- Sama to zrobisz - mruknął, po czym wyrwał kawałek materiału z dłoni brunetki. 
Ponownie ruszył ku Mario. Czuł, że zaraz wybuchnie i nie będzie miło. Wolałby, żeby nie było przy tej scenie osób trzecich, jednak nic na to nie mógł poradzić. W jego głowie twardo siedziała chęć pomszczenia bólu swojej kuzynki.
Nie ukrywając pogardy, jaką darzył w tej chwili zawodnika Borussi jednym, płynnym ruchem wymierzył prawy sierpowy i poczuł, jak jego kostki w dłoni obijają się o szczękę przyjaciela. Sprawił sobie tym niemały ból, ale większość nieprzyjemnych emocji uleciała. A przecież do tego dążył. 
Götze cofnął się kilka kroków ledwo unikając bliskiego spotkania z podłogą. Kurczowo trzymał się za twarz i z przerażeniem stwierdził, że krwawi. 
- O co Ci chodzi?! - krzyknął z wyrzutem. Chyba nawet nie musiał pytać, odpowiedź stała kilka metrów z tyłu zasłaniając usta z przerażeniem. 
- Ty się jeszcze zastanawiasz?! Przespałeś się z moją kuzynką nawet jej nie znając! - wydarł się Marco pogrążony w furii. Czekał, aż reszta negatywnych emocji z niego wypłynie, a jak widać nikt nie miał najmniejszego zamiaru mu przerywać. - Jesteś dupkiem, wiesz?! Skazą naszego narodu! Idiotom niewartym takiej wspaniałej dziewczyny, tępakiem! Myślałem, że nie bawisz się w takie rzeczy!
- Bo tego nie robię. To był pierwszy i ostatni raz - szepnął patrząc prosto w oczy wkurzonego towarzysza. Nie mógł wyrazić w tej chwili słabości. 
- Tu już nawet nie chodzi o to, rób co chcesz! Możesz z nią być, sypiać, całować się czy przyjaźnić i nic mi do tego! - w oczach piłkarza zagościły łzy. Klubowa dziesiątka jeszcze nigdy nie widział go w takim stanie. - Boli mnie to, że nie wiedziałem. 
Następnie odwrócił się na pięcie, wziął głęboki oddech i wyszedł trzaskając drzwiami. 
Lexie patrzyła to na jedno, to na drugie nie do końca rozumiejąc, co się właśnie stało i zakłopotana wskazała na miejsce, w którym chwilę temu zniknął Niemiec.
- Jeśli nie macie nic przeciwko, pójdę go poszukać. 
Nie czekając na odpowiedź poszła w ślady narzeczonego. Chciała dać im rozwiązać sprawę w samotności, pozwolić na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji. 
Larry z kolei czuła się niczym wyrzutek dryfujący po Oceanie. Nogi załamywały się pod nią, nie były w stanie utrzymać ciężaru ciała, a w głowie huczało od coraz to nowych słów nawiedzających jej myśli. Ból ogarniający duszę był niemal nie do zniesienia, ale musiała sobie jakoś poradzić. Zraniła wszystkich dookoła jednym, głupim występkiem, a naprawdę tego nie chciała. Najchętniej cofnęłaby się w czasie i nie pozwoliła Sarze podejść do facetów siedzących pod ścianą ten miesiąc temu. Teraz pewnie chłopaki bawiliby się w najlepsze, a ona rozmawiałaby z przyjaciółką przez telefon rozprawiając na temat nowo zakupionej książki. Musiała się jednak wziąć w garść. Delikatnie potrząsnęła głową ze świadomością, że powinna zadać szatynowi dobijający cios. Wyjęła z opakowania leżącego na parapecie chusteczkę higieniczną i podeszła do stojącego niczym słup na drodze piłkarza. Posadziła go na kanapie, po czym zaczęła ścierać krew plamiąca jego jasną koszulę. Robiła to ostrożnie, żeby nie sprawić mu zbyt wiele bólu, ale mimo wszystko co jakiś czas dało się usłyszeć ciche syknięcia.
- Dziękuję - szepnął.
Kedro uśmiechnęła się delikatnie. 
- Nie ma za co. Przesadził, nie powinien tak reagować - stwierdziła obserwując czubki swoich butów. Nie umiała spojrzeć mu w oczy, nie teraz. Wiedziała, że należało powiedzieć mu o ciąży jak najszybciej, jednak coś ją powstrzymywało. Jakaś bliżej nieokreślona siła sprawiała, iż nie była w stanie poruszyć tego tematu. Ani żadnego innego. 
- To moja wina. Powinienem mu powiedzieć - odparł ukrywając twarz w dłoniach. - Wszystko zepsułem. Serio jestem jakiś niedorobiony. On mi nie wybaczy. 
- Daj spokój, porozmawiam z nim - szepnęła Larry z wyraźnie słyszalnym w jej głosie współczuciem. 
Mario uśmiechnął się lekko. Jakby to coś dało. Ale musiał przyznać, że jedna rzecz nadal go dręczyła.
- Dlaczego mu powiedziałaś? - spytał spoglądając na nią.
To znalazła się w punkcie bez wyjścia. Przynajmniej takie miała wrażenie.
- Miałam powód - odparła wymijająco. 
- Jaki?
Najwidoczniej los bardzo chciał poinformować Götze o jej macierzyństwie.
- Teraz będziesz mnie o to obwiniał? - mruknęła nieprzyjemnym tonem. Nie chciała tego, ale też nad tym nie panowała. Słowa jakby same wypływały z jej ust, co zdarzyło się nie pierwszy raz. Niestety... O ile łatwiejsze byłoby nasze życie, gdybyśmy nie podejmowali żadnych pochopnych decyzji. 
- Nie będę. Chciałbym wiedzieć, tylko tyle - speszył się delikatnie.
Niemka wzięła głęboki oddech i pokręciła głową. Po jej policzkach potokiem zaczęły spływać łzy i w geście bezradności zakryła twarz. Musiała to wreszcie z siebie wydusić, inaczej będzie jeszcze ciężej. 
Götze nie wiedział, jak się zachować. Nie rozumiał, dlaczego brunetka tak nagle się rozpłakała. Przecież sprawa z Marco jej nie dotyczy.
- Jestem w ciąży - szepnęła tak cicho, że szatyn ledwie usłyszał te słowa. I musiał przyznać, zrobiły na nim niemałe wrażenie. Ze zdziwienia otworzył usta, a kiedy zorientował się, jak beznadziejnie musi to wyglądać, od razu je zamknął.
Przychodząc tutaj zdecydowanie nie myślał nad takim rozwojem wydarzeń. Bo ile razy na świecie zdarzyło się komuś na kolacji u przyjaciela dostać w twarz i dowiedzieć się, że za kilka miesięcy zostanie tatą? Dlaczego był taki głupi? Czemu ta noc skończyła się aż tak tragicznie? Mógł pomyśleć tysiąc razy zanim to się stało, ale tego nie zrobił. I teraz ma skutki swojej zabawy.
Patrzył na nią i nie wiedział, co powiedzieć. Nigdy nie myślał o założeniu rodziny, ostatnią dziewczynę miał kilka lat temu, a rozstanie z nią było tak paskudne, że zrezygnował z bycia mężem i ojcem. Uważał, że nie było mu to pisane. Zresztą nie byłby dobrym rodzicem. A teraz życie stawia go przed trudną sytuacją. Tak naprawdę nie miał wyjścia. A raczej nie chciał nawet myśleć o tym, że mógłby ich zostawić. 
- Co zamierzasz? - wydusił wreszcie.
- Urodzę je i wychowam. Marco powiedział, że mi pomoże - mruknęła instynktownie dotykając dłonią dolnej części swojego brzucha. 
Dwudziestodwulatek uśmiechnął się na ten widok. Miłość, jaką dziewczyna obdarzała tą małą istotkę wewnątrz siebie była niesamowita!
- Wychowamy je razem. Chcę być jego ojcem - odparł ocierając delikatnie policzki brunetki.
Lurence tylko pokiwała głową, a z jej ust wydobyło się ledwo słyszalne "dobrze". Starania piłkarza poszły na marne, bowiem kolejne łzy spłynęły w dół, tym razem ze szczęścia. Nie bezradności czy smutku, jak poprzednie.
Chłopak  objął ją swoimi ramionami, a ona położyła głowę na jego torsie powoli się uspakajając. Wreszcie całość powoli zaczynała iść w dobrym kierunku.
- Przepraszam za wszystko - powiedział chłopak czując, że sam zaczyna płakać. Zbyt wiele emocji jak na jeden wieczór. Nienawidził tego uczucia, kiedy słona woda napływała do jego oczu w celu wydostania się na zewnątrz, ale w tej chwili nic nie mógł z tym zrobić. Powoli odsunął się od niej z cieniem uśmiechu i najdelikatniej jak tylko potrafił przejechał kciukiem najpierw po jednym jej policzku, później po drugim w celu otarcia skóry ze słonych łez.
- Ja też przepraszam - szepnęła, chociaż dobrze wiedziała, że żadne nie miało za co. Wbrew pozorom dali sobie niewyobrażalne szczęście.
- No to będziemy rodzicami - oznajmił rozpromieniony.
Larry tylko pokiwała głową i poszła w jego ślady unosząc kąciki ust ku górze. Teraz musiała przekonać do tego wszystkiego Marco. A to nie będzie łatwe zadanie.
_______________
Pisałam ten rozdział w kółko słuchając świątecznych piosenek i nie wiem, czy czegoś nie zepsułam. Czytałam go cztery razy i coś mi nie pasuje, ale kompletnie nie wiem, co;/ Jednak bardzo łatwo mi się go tworzyło. Uwielbiam pisać o Mario, taki słodki gagatek ;))
Trochę skłóciłam naszych przyjaciół, jednak wyjścia nie miałam. Albo raczej nie chciałam mieć. Teraz tylko dodać Durma i będzie wspaniale *-* Tak więc zostawiam Was z tak bardzo wyczekiwanym rozdziałem. Götze już wie, będzie tatusiem i czuje się z tym w miarę dobrze. Chyba...
Dziękuję też wszystkim czytelnikom za niesamowite pokłady motywacji. Całuję i do zobaczenia!;**

20 komentarzy:

  1. Szczerze? Spodziewałam się, że Marco nie będzie posiadał się z radości, ale nie miałam jednocześnie pojęcia, że Mario zareaguje tak spokojnie i pozytywnie... Jego relacja z Larry rzeczywiście może iść teraz w dobrym kierunku i jestem ciekawa, czy zaopiekuje się kuzynką swojego najlepszego przyjaciela.
    Zastanawiam się, co w tej sytuacji czuje Reus. Chciał zeswatać Götze i Larry, podjąć decyzję o byciu ojcem, po czym dość brutalnie dowiaduje się, że ta dwójka będzie miała dziecko. Wierzę, że Lexie przywoła go do porządku, a on wkrótce zrozumie, że jego najbliżsi chcą wspólnie wychować maleństwo.
    Czekam z niecierpliwością, co zaserwujesz nam dalej i rutynowo zapraszam do siebie. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, taką reakcję widziałam tutaj od początku. Bomba w twarz i heja, a później w miarę normalne zachowanie Mario;) Chyba nie wyszło tak źle.
      Obiecuję, że jak tyko znajdę chwilkę wreszcie wpadnę na twojego bloga i nadrobię każdy wpis od początku;) Ale nie obrażę się, jak pod każdym rozdziałem będziesz zostawiała link, bowiem potrafi mi się zapomnieć;/ Którejś nocy w trakcie przerwy świątecznej postaram się w niego wejść i skomentować, dodać się do obserwowanych.
      Dziękuję za wszystko i również pozdrawiam ;**

      Usuń
  2. Myślałam, że Marco ucieszy się bardziej na wieść o tym, że to jego najlepszy przyjaciel jest ojcem dziecka jej kuzynki... a tutaj taka niespodzianka :) no ale w końcu Mario będzie ojcem <3 i chyba się nawet ucieszył :) mam nadzieję, że wszystko między nim a Larry będzie szło w coraz lepszym kierunku :3 pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już pisałam, taka reakcja siedziała mi w głowie od bardzo dawna;) A Mario w roli tatusia mnie zwyczajnie rozczula;D Dlatego też nie umiałam przedstawić go w złym świetle.
      Dziękuję i również pozdrawiam;**

      Usuń
  3. O matko wreszcie Mario się dowiedział, cieszę się, że zareagował tak pozytywnie. Co do Marco to zbyt impulsywnie według mnie zareagował, ale w sumie stanął obronie swojej kochanej kuzynki. Czekam z niecierpliwością na nexta pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario nie mógł inaczej zareagować, nie pozwoliłabym mu^^ Dziękuję i również pozdrawiam przesyłając buziaki ;**

      Usuń
  4. (Chyba już nie muszę wspominać, jak bardzo cieszę się na widok nowego rozdziału, co? :D )
    To się porobiło. Ale w sumie nie wiedziałam, że Marco tak szybko poskłada fakty i dojdzie do tego wniosku. Cóż... jednakże było to nieuniknione. Aj, nie wiem czemu, ale niesamowicie spodobał mi się fragment z sierpowym. ^^ Jestem nienormalna, co? Ech, najważniejsze jest to, że Mario przyjął tą sytuację z godnością i prosto na klatę, mając pewność, że będzie to miało nieuniknione konsekwencje za jakieś osiem miesięcy. Dobrze liczę? ;) Jeszcze pozostaje kwestia, jak kuzyn Larry przetrawi to do końca. Czy być może wybaczy swojemu przyjacielowi, czy też będzie żywił pewnego rodzaju urazę do końca życia. Nie, STOP, przecież to bardziej niemożliwe. Chociaż znając twoją wyobraźnię to na pewno zdziałasz coś jeszcze porządnie w tym kierunku.
    Prawie się popłakałam, kiedy Larry została sam na sam z Mario. Powiem to otwarcie i bez bicia: chciałabym pisać tak jak ty, mieć taki talent. Jeszcze jedna poprawka: ja się popłakałam. Nie mogłam uwierzyć, że to wyszło tak piękne. Ta scena była zwieńczeniem moich marzeń o ich spotkaniu, które w moich wyobrażeniach było zupełnie inne. Dwa drące koty, że tak powiem. A tu taka miła niespodzianka. Wzruszyłam się, co możesz i tak wywnioskować po tym, co napisałam powyżej. Mam nadzieję, że wszystko teraz będzie dobrze. Ale pewnie po twojej notce mam głupie wrażenie, że Durm może tu jeszcze porządnie namieszać. Zostawiam moje ogromne podziękowania za to, że tak wspaniale piszesz. <3 :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz, ale możesz;) Miło czyta się takie rzeczy :P
      Ja normalnie miałam banana na twarzy pisząc te sceny między Larry a Mario. Uwielbiam ich, ale nie wiem jak to będzie z sielanką. Może po prostu kocham Mario? Sama już nie wiem xd Ciekawi mnie twoja wersja wydarzeń, nie powiem, ale jeśli nie chcesz jej mi opisać (gg w zakładce kontakt), to zrozumiem;) Ale wiesz, z chęcią przeczytam co tam Twoja wyobraźnia zdziałała.
      Durm to mój kochanek haha xd Zwyczajnie go uwielbiam, najbardziej z całej Borussi. Więc nie mogło go tutaj zabraknąć, ale jeszcze nie wiem jak go wprowadzić i w sumie zastanawiam się czy wgl mieszać i go wprowadzać. Zobaczymy;)
      Dziękuję za tak wspaniałe słowa, jesteś niesamowita! ;**

      Usuń
  5. Świetny rozdział! Nie masz pojęcia jak mnie wciągnął! :)
    Co do reakcji chłopaków to powiem, że mnie zaskoczyłaś, bo myślałam, że Mario po prostu się z tego wszystkiego wycofa :)
    Hmmm Dur dochodzi do historii... Coś czuję, że namiesza jeszcze bardziej niż to wszystko razem wzięte XD
    Życzę dużo weny i do następnego! <3
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, zastanawiałam się nad wieloma wersjami tych całych reakcji i z początku chciałam, żeby oboje ją zostawili i wiesz, Erik wkracza do akcji, jednak nie umiałam tego zrobić. Tak jakoś wyszło;) Ale myślę, że nie wyszło źle, przynajmniej troszkę zaskoczenia.
      Dziękuję i do następnego! Buziaki;**

      Usuń
  6. Aaaawwww <3
    Nie wiem co mam napisać no..
    Rozdział cudny! ;)
    Nawet nie wiesz jak bardzo się ucieszyłam że Mario się ucieszył. . Jejku ale te zadnie jest okropne xD no ale mniejsza. .liczy się przekaz xD
    Tak więc rozdział bardzo,bardzo, bardzo mi się podoba <3
    Uwielbiam Cię! <3
    Niecierpliwie czekam na nowy rozdział i zapraszam do mnie na nowego bloga o skokach ;*
    Oto link:
    http://www.oczytozwierciadloduszy.blogspot.com/?m=1
    Buziaki, weny życzę :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdanie jest piękne! Ostatnio wszyscy bawią się w spolszczanie, a ja to kocham xdd Nieważne, jest trochę późno i mój mózg przestaje normalnie funkcjonować, a mam zamiar napisać jeszcze półtora rozdziału;)
      Skoki to niestety kompletnie nie mój klimat, nawet nie ogarniam o co chodzi w tym całym skakaniu. Ale może kiedyś się skuszę i wpadnę. Z całą pewnością, jak będzie coś o motocrossie;))
      Buziaki, dziękuję i pozdrawiam;**

      Usuń
  7. Wowoowowow! Skłóciłaś mi tą dwójkę, więc się obrażam.
    Albo nie. Jeszcze nie. XD
    Szczerze powiedziawszy, to nie spodziewałam się, że Mario tak pozytywnie odbierze wieść, że wkrótce będzie tatusiem. No ale uwielbiam zaskoczenia :)
    Wesołych Świąt i zapraszam do siebie:
    http://our-love-is-unconditionalx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak ja mogłam ich nie skłócić? ;) Ale obiecuję, że nie zabraknie żadnego!
      Również życzę wesołych świąt i dziękuję bardzo za komentarz;**

      Usuń
  8. Ładnie, ładnie! No to Marco się nam zdenerwował ;) i w sumie trochę się mu nie dziwię... Ale ważne, że Mario i Larry się dogadali :) mam nadzieję, że będą szczęśliwą rodzinką, ale coś mi się wydaje, że Ty im nie dasz spokoju :P
    Czekam na kolejny rozdział :) Może u mnie cos się dziś pojawi ;)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że nie dam im spokoju!;) Chociaż... Sama nie wiem xd Haha, już nie wiem, Durm, czy nie Durm. Zobaczy się;)
      Czekam z niecierpliwością na rozdział u Ciebie i bardzo dziękuję za opinię;**

      Usuń
  9. tak po prostu to przyjął? ale fajnie. :3 a Marco się udobrucha, a jak. ^^ rozdział fantastyczny, czekam na kolejny, życzę dużo weny i pozdrawiam. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak po prostu to przyjął;) Jakoś nie umiałam sobie wyobrazić Mario trzaskającego drzwiami w takim momencie, on jest za dobry. Przynajmniej w tym opowiadaniu.
      Ale dziękuję za wszystko i również pozdrawiam;**

      Usuń
  10. Jestem. :D Dopiero teraz,, ale ważne, że w końcu dotarłam. :)
    Pozytywnie zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem. :D
    Szkoda, że skłóciłaś Mario i Marco, ale w sumie rozumiem postępowanie Marco.zapewne fala tych wszystkich emocji wzięła górę. Mario zachował się za to jak prawdziwy mężczyzna i to mi się podoba. :)
    Czekam na kolejny rozdział. :3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, nie ważne kiedy, ważnie, że w ogóle;)
      Cieszę się tym pozytywnym zaskoczeniem, aczkolwiek nie spodziewałam się, że każdy uważa Mario za taką zdzirę. Ja innego wyjścia z tej sytuacji nie widziałam. Ale dziękuję za ocenę i pozdrawiam ;**

      Usuń