piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział III

~~§~~
Przeprowadzka to często ciężki okres w życiu człowieka. Musi zostawić to, nad czym tyle pracował, przyjaciół, rodzinę, ulubione miejsca, wiążące się z nimi wspomnienia. Z takim postanowieniem pojawia się nie tylko ból, ale i tęsknota, która często wykańcza nas psychicznie.
Larry nie czuła niczego podobnego. Nie dość, że miała zamieszkać w domu swojego kuzyna, ledwie dziesięć minut drogi od jej starego mieszkania, to jeszcze otrzymała pomocną dłoń od najbliższych. Nie wiedziała, czy poradzi sobie sama z dzieckiem, a Marco i Lexie wręcz spadli jej z nieba oferując swoją pomoc. Kochała ich i wiedziała, że podjęła dobrą decyzję. 
Pamiętała za to, jakie uczucia towarzyszyły jej podczas przeprowadzki ze Stuttgartu. Ledwo rok temu rozpaczała razem z Sarą, że zostaną rozdzielone, że stracą to, co budowały przez lata, własną przyjaźń. Ale Kedro miała dość życia bez rodziców, wymiotować jej się chciało, kiedy przemierzała tak dobrze znane jej uliczki, z którymi wiązały się wspomnienia. W tej chwili niezwykle bolesne wspomnienia. Patrzyła na ławkę w parku, na której zawsze siadała z mamą podczas niedzielnych spacerów, na staw, w którym kąpała się z tatą, gdy była mała, na kawiarenkę, w której często zasiadali rozmawiając o błahostkach. To było dla niej o wiele gorsze. Na szczęście wyszło jak wyszło i cztery miesiące później Sarah dołączyła do niej, dając tym samym do zrozumienia, że nic nie zniszczy ich więzi.
- Ile masz tych rzeczy? - zapytał wycieńczony Marco wracając do mieszkania. Kilkunastokrotna przeprawa z pudłami z czwartego piętra po schodach i późniejszy powrót na górę nie działały na niego dobrze. Że też akurat dzisiaj na drzwiach windy pojawiła się kartka z napisem „awaria”. Co za ironia!
- Jeszcze tylko to pudło - dziewczyna uśmiechnęła się do dyszącego chłopaka, który opierał dłonie na kolanach i kręcił głową - Gdzie się podziała twoja kondycja panie piłkarzu?
- Ha Ha Ha! - powiedział zażenowany. - Daj mi to i spadajmy.
Wyciągnął dłonie w kierunku kuzynki, jednak ta zbyła jego gest. Podniosła nie najlżejsze pudełko i wstała patrząc na niego srogo.
- O nie! Dawaj to! - zaprotestował blondyn doskakując do niej.
- Bo co mi zrobisz? - zapytała z lekkim uśmiechem.
- Ja? Nic. Ale Lexie mnie zabije, kiedy się dowie, że pozwoliłem ciężarnej kobiecie dźwigać cokolwiek. A uwierz mi, chcę jeszcze żyć - wydusił zabierając rzeczy od Niemki.
- Nie jestem jakimś ułomem, ciąża to nie choroba - wymamrotała udając, że jego słowa sprawiły jej przykrość.
- Oj daj spokój i chodź, bo nie wytrzymam długo z tym ładunkiem. Co ty tam wpakowałaś? - odparł, a Larry wywróciła oczami. Doskonale wiedziała, że Reus potrafi być marudny i kiedyś uwielbiała go dręczyć. Gdy mieli sześć lat całymi dniami ganiała go po działce z paczką jego ulubionych ciastek i wyśmiewała się z miny, którą przybierał. Między innymi dzięki temu potrafił biegać przez cały mecz nie odczuwając zbytnio zmęczenia. 
Kedro zamknęła drzwi na klucz, po czym zbiegła po schodach doganiając kuzyna dopiero na parkingu. Blondyn trzasnął klapą bagażnika swojego volvo, następnie otworzył dziewczynie drzwi i dopiero wtedy sam wsiadł do środka. Chwilę później zmierzali ulicami Dortmundu do wyznaczonego celu. Cisza miedzy nimi nie trwała długo.
- Umówiłaś się już na wizytę u lekarza? - zapytał, a ona wytrzeszczyła oczy. Bo go to akurat obchodzi!
- Tak, na jutro. Dlaczego pytasz? 
- Z ciekawości.
Niemka nie bardzo mu wierzyła.
- Gadaj - odparła twardo. 
Reus spojrzał na nią z czymś na miarę strachu i prośby. 
- Po prostu zastanawiałem się, czy… nie chciałabyś, żebym był tam z tobą - powiedział zmieszany, a na jego policzkach pojawiły się przeurocze rumieńce. Wiedział, że jeśli chce z nią iść, nie ma co odkładać sprawy, bo pewnie wyjdzie jak zawsze. Czyli zwyczajnie nic nie wyjdzie. W dziewczynę z kolei to wszystko uderzyło niesamowicie mocno. Takich słów się nie spodziewała. 
- Ale po co? - nie przemyślała tego pytania. Chwilę później zdała sobie sprawę, że może tym zranić swojego kuzyna. A naprawdę tego nie chciała.
- Dobra, nieważne. Zapomnij.
Tego się obwiała i momentalnie ogarnęły ją wyrzuty sumienia. Reus poczuł się odrzucony. 
- To nie tak - powiedziała czym prędzej, aby ostudzić atmosferę. - Po prostu... to intymna sprawa i nie wiem, dlaczego chciałbyś w tym uczestniczyć.
Chłopak westchnął. Musiał to w końcu z siebie wydusić, bo od dłuższego czasu miał wrażenie, że wybuchnie. Niejednokrotnie rozmawiał na ten temat z Mario, jednak co on mógł wiedzieć? Samotny, nawet nie patrzył na dziewczyny poważnie. Blondyn mógłby się założyć, że zostanie starym kawalerem. Czy bezdzietnym to już inna sprawa, bo czasami potrafił zabalować. 
- Wiesz, że Lexie chce mieć dziecko, prawda? 
Larry wytrzeszczyła oczy.
- Nie wiem - odparła zaskoczona. Przecież jest młoda, jeszcze ma sporo czasu. 
- Tylko, że chyba nie jestem na to gotowy - stwierdził zbywając odpowiedź kuzynki. - Niby nie naciska, mówi, że może poczekać, ale widzę, co się dzieje. Wiem, że każdym "nie" niesamowicie mocno ją ranię. A nie chcę tego, bo nienawidzę, gdy chodzi smutna i myśli jakby to było, gdyby mały Reus był z nami. Dlatego chciałbym tam być i zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Może to mnie przekona i za rok, jak ty już urodzisz… wiesz, uda mi się spełnić jej marzenie. 
Laurence to wszystko łapało za serce. Sama nie wiedziała, czy to hormony, czy zwykłe wzruszenie, ale miała ochotę rozpłakać się jak dziecko. Reus bojący się roli ojca i przygotowujący psychicznie na wiadomość, że niedługo nim zostanie? Nigdy nie myślała, że usłyszy coś takiego.
- W porządku, możesz tam być - nie uznawała innej odpowiedzi. 
- Naprawdę?
- A czy ja kiedykolwiek mówiłam coś niepoważnie? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. 
- No… dość często. - wytknął Marco.
- Oj daj spokój!
Rozmowa zakończyła się obustronnym uśmiechem. Wracali do domu w o wiele lepszych humorach. Ona wiedziała, że nie jest sama, on miał nadzieję, że niedługo będzie w stanie oznajmić Lexie, że może przestać zażywać tabletki antykoncepcyjne. Chciał dać jej szczęście, a w tej chwili nie potrafił tego zrobić. Niestety.

***

Dziewczyna siedziała na ławce w parku, czekając, aż Sarah zaszczyci ją swoją obecnością. Blondyna była lekko spóźniona, ale bez przesady. Pięć minut to jeszcze nic wielkiego.
Larry specjalnie wybrała miejsce w cieniu. Dzisiejsze słońce dawało popalić. Ostatnio ciągle padało, więc była to miła odmiana dla mieszkańców tego miasta.
- Jestem! - wydyszała przyjaciółka za jej plecami. Dwudziestodwulatka podskoczyła przerażona, po czym spojrzała na rówieśniczkę wrogim spojrzeniem.
- Nie strasz mnie więcej - poprosiła, a Sarah przytaknęła.
Rozochocona usiadła obok Niemki i położyła dłonie na kolanach.
- Co tam u Ciebie? - spytała przekręcając lekko głowę w bok. Był to jej charakterystyczny ruch, którym ukazywała zainteresowanie.
- W sumie całkiem dobrze - odparła Kedro z cieniem uśmiechu na ustach.
- Ah… czyli po staremu? - entuzjazm niebieskookiej lekko przygasł.
- Niekoniecznie - stwierdziła brunetka.
Zapadła cisza, podczas której Marissol przyglądała się przyjaciółce z wyczekiwaniem. Jej oczy wyraźnie mówiły „no dalej, powiedz mi!”, ale nie nalegała. Taka była jej natura. Uwielbiała sensacje, jednak nigdy ich nie rozpowiadała. Zwyczajnie nie umiała. Ostatnio, kiedy przez nią czyjś sekret wyszedł na jaw, miała takie wyrzuty sumienia, że wykrzyczała na środku korytarza w liceum swoją tajemnicę, aby choć trochę naprawić swój błąd. Dziwna sytuacja, ale wtedy minęły wszystkie negatywne uczucia.
- Pamiętasz naszą imprezę w twoje urodziny? - zapytała Larry bawiąc się palcami. Kiedy wychwyciła kątem oka, że przyjaciółka przytaknęła, kontynuowała. - Przespałam się z Mario.
Blondynka nie wiedziała, co powiedzieć. Spodziewała się wszystkiego, ale to… przerastało jej oczekiwania. Przecież omawiały temat tamtej nocy tysiące razy, na wylot znały swoje uczucia i wydarzenia, które miały miejsce. Skąd nagle takie wyznanie?
- Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz? - Sarah nie kryła oburzenia. I wtedy ją olśniło. - Chyba nie jesteś…
Po policzkach Kedro popłynęły łzy. Dziewczyna przytaknęła, a Hiszpanka od razu ją przytuliła. Z całą pewnością nie myślała, że usłyszy coś takiego.
- I co teraz? - spytała, kiedy Larry delikatnie ją odepchnęła.
- Dzisiaj przeprowadziłam się do Marco. On i Lexie chcą mi pomóc. A później… zobaczymy - stwierdziła ocierając policzki ze słonej wody.
- Nie o to mi chodzi. Powiedziałaś Mario? 
Brunetka pokręciła głową. Nie miała siły, by coś z siebie wydusić. 
- A zamierzasz go o tym powiadomić? 
Kolejne zaprzeczenie. 
- Larry, ja wiem. To nie jest łatwe. Prawie się nie znacie, ale wydaje mi się, że powinien wiedzieć.
Niemka spojrzała na przyjaciółkę i dość głośno przełknęła ślinę.
- Tak, wiem. Sama długo nad tym myślałam, ale nie mam z nim kontaktu - odparła biorąc się w garść.
- Załatwię Ci numer, jeśli chcesz - zaproponowała Sarah wyjmując telefon z kieszeni.
- Nie! - krzyknęła Laurence łapiąc dziewczynę za nadgarstek. - Jak będę gotowa, poproszę Cię o to.
- W porządku - odparła blondynka chowając przedmiot tam, skąd go wyjęła.
Patrzyły na siebie chwilę w milczeniu, po czym się uśmiechnęły.
- To jak mamusiu, lody na dobry start? - Hiszpanka wyciągnęła ramię przed siebie, a brunetka szybko je ujęła.
- Zawsze wiesz, jak poprawić mi humor - zaśmiała się.
- Od tego są przyjaciele.
Zadowolone dziewczyny skierowały się w stronę swojej ulubionej lodziarni, a Kedro musiała przyznać, że rozmowa z Sarą zdecydowanie pomogła oswoić jej się z tym wszystkim.
No to teraz powinno być już tylko lepiej, prawda?
Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo się myliła.
_______________
Mam nadzieję, że pokrótce wyjaśniłam, dlaczego Larry nie poznała Mario. Powiedzmy, że nie było okazji. Ale uzupełnię to trochę w dalszych rozdziałach. Cóż, każde opowiadanie ma jakiś słaby punkt.
A jak podoba Wam się Reus w roli prawie przyszłego tatusia? Jeszcze nie wiem, czy będzie miał dziecko, czy nie, cały czas się waham. Możecie mi doradzić, nie obrażę się. Chylę się ku nie, bo jednak ciężko by było i chyba tak lekko naciąganie, ale mam też jeszcze zupełnie inny pomysł. Dobra, zwykłe tak lub nie z waszej strony wystarczy (a ja pewnie i tak zrobię, jak będę chciała ;p), ale jednak wezmę wasze glosy pod uwagę. O ile jakiekolwiek będą.
Dziękuję bardzo wszystkim czytelnikom i życzę miłych mikołajek!! Na Wigilię coś przygotuję, nie rozdział o tematyce świąt, bo by mi to szyki popsuło, ale coś tak;))
A i jeśli lubicie czytać moje opowiadania, zapraszam: http://suenos-pisze.blogspot.com/ (spokojnie, otworzy się w nowej karcie), niedługo ruszę z dwoma nowymi blogami (około nowego roku).
Buziaki i do zobaczenia!!

9 komentarzy:

  1. Super rozdział!
    'Widzę, że wszystko powoli zaczyna się rozkręcać! :)
    Jestem ciekawa czy Larry i jak powie Mario o ciąży.
    Czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. 'mały Reus'... To byłoby cudowne *.*
    osobiście chciałabym, żeby Marco został tatusiem w Twoim opowiadaniu, ale może nie teraz. Fajnie będzie poczytać, jak opiekuje się swoją ciężarną kuzynką i sprawdza się w roli wujka, przygotowując się tym samym do ojcostwa. Czekam jednak z niecierpliwością na to, co nam zaproponujesz :)
    Zapraszam do siebie, niedawno wrzuciłam świeżutki rozdział:
    http://dont-be-afraid-of-love.blogspot.com/
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I mój dzień od razu zrobił się lepszy! <3
    Wracam zmęczona ze szkoły, szukając jakiegoś rozwiązania, które pokazałoby mi takie małe światełko w tunelu. I nagle mnie olśniewa, kiedy widzę na Bloggerze informację o nowym rozdziale u ciebie!
    Hmmm... Jestem ciekawa, co tam wykombinujesz z tym 'małym Reusem'. Masz rację, pisząc, że jednakże ta ciąża akurat w tym momencie byłaby zbyt naciąganym pomysłem. Ale w dalekiej przyszłości, kto wie. ;) Jak po raz kolejny pewnie podkreślam, jestem ciekawa spotkania Larry i Mario. A znając życie, i pewnie Sarah coś wykombinuje, żeby przyśpieszyć ten bieg wydarzeń. Jak zawsze z ogromnym zniecierpliwieniem będę czekać na następny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To do wszystkich;)) Jeśli już Reus będzie miał mieć dziecko, to z pewnością nie teraz.Jak się wszystko rozwiąże. No prawie wszystko, więc za kilkadziesiąt (około 30 pewnie) rozdziałów.
      Ale chyba już postanowiłam i nie zdradzę, jak będzie. Chyba, bo pewności co do decyzji jeszcze nie mam. Pewnie tysiąc razy mi się zmieni.
      I dziękuję za przemiłe słowa <33

      suenos ;*

      Usuń
  4. Kiedy następny rozdział? Masz gg ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze są aktualności, a po drugie jest zakładka kontakt;)) W aktualnościach po prawej stronie masz rozpisane daty dodawania następnych czterech rozdziałów. A gg w zakładce.
      Pozdrawiam.

      suenos ;))

      Usuń
  5. OPOWIADANIE JEST ŚWIETNE!! Pisz jak najdłużej!!
    Czekam z niecierpliwością nn <3 <3 <3
    W wolnej chwili zapraszam do siebie http://marcoreusandlaura.blogspot.com/
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow! Twoje opowiadanie jest świetne! :) Nie wszystko wiadomo od razu i to jest bardzo fajne, nadaje takiej tajemniczości ;)
    Będę tu częściej zaglądać :)
    Buziaki ;*
    P.S Dziękuję za miły komentarz u mnie :*

    OdpowiedzUsuń