~~§~~
Kiedy pokłócisz się z osobą, na której naprawdę Ci zależy, każda chwila trwa jakby wieczność. Myślisz tylko czy aby na pewno wszystko wróci na swoje miejsce. Wspominasz, marzysz, masz nadzieję, że przeżyjecie razem jeszcze masę wspaniałych momentów. Oczywiście niepokój nigdy Cię nie opuszcza.
Mario powoli uniósł powieki i uśmiechnął się delikatnie. Wiedział, że wydarzenia wczorajszego dnia drastycznie zmienią jego życie, ale nie przejmował się tym. Oczami wyobraźni widział słodką dziewczynkę biegającą w miniaturze jego klubowej koszulki i spódniczce po murawie Signal Iduna Park. Uśmiechniętą, radosną, niezwykle podobną do mamy. To wystarczało, by wszystkie obawy związane z ciążą Larry minęły, uleciały w dal, jakby ich nigdy nie było. Faktycznie, nie znali się za długo, ale to nie znaczy, że nie mogą razem wychować własnego dziecka.
Powoli podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na sukienkę przewieszoną przez krzesło w jadalni. Tak, spała u niego. Nie mógł jej tak po prostu zostawić samej, więc kiedy wybiła druga w nocy, a po Marco i Lexie nie było śladu, zabrał brunetkę do siebie. Nie spodobał mu się jeden fakt, odgłosy z łazienki. Zerwał się z łóżka i chwilę później stał na progu przyglądając się okropnej scenie. Wymiotowała.
- Nie patrz na to - mruknęła spuszczając wodę. Usiadła na toalecie patrząc na niego spode łba.
- Wszystko w porządku?
Kompletnie olał wypowiedziane przez nią słowa, bo nie umiał tak po prostu odejść i zostawić jej z tym wszystkim samej. Ukucnął przy bladej dziewczynie, po czym delikatnie ujął jej dłonie.
- Szósty tydzień, to normalne - skomentowała z cieniem uśmiechu. - Niedługo powinno być lepiej.
Götze kiwnął głową w geście zrozumienia.